Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Bohater tatrzańskiej legendy

Sportowiec i ratownik górski, w czasie wojny żołnierz AK, wsławiony brawurowym skokiem z kolejki linowej na Kasprowy w ucieczce przed Niemcami, Józef Uznański, urodził się 30 marca 1924 r. Jego karkołomny skok – wg pisarza i etnografa Antoniego Kroha – jest jednak tylko legendą miejską Zakopanego.

Kolejka na Kasprowy Wierch
Kolejka na Kasprowy Wierch

W latach 60. ubiegłego wieku – gdy wagonik kolejki linowej dojeżdżał do stacji na Kasprowym Wierchu – niemal zawsze ktoś „lepiej zorientowany”, wskazując Żleb pod Palcem, wyjaśniał, że tu, podczas wojny, tatrzański kurier, uciekając przed zasadzką Gestapo, wyskoczył na nartach z jadącego wagonika. Niemcy zaczęli strzelać, spuścili psy – jednak odważnemu góralowi udało się wyjść cało z opresji. Był to Józef Uznański, znany górski ratownik. Historia ta weszła do kanonu bohaterskich wyczynów Polaków pod niemiecką okupacją. Doczekała się nawet ekranizacji w filmie „Znicz Olimpijski” zrealizowanym w 1970 r. Występujący w scenie skoku kaskader Krzysztof Fus, trafił do szpitala na wpół sparaliżowany. Na szczęście udało mu się wrócić do zdrowia i do zawodu.

Również Antoni Kroh znał tę opowieść, kiedy w 1967 r. zaczynał pracę w Muzeum Tatrzańskim, kierowniczka działu oświatowego w Muzeum Tatrzańskim Róża Drojecka, mieszkająca w Zakopanem od 1942 r. wyjaśniła młodszemu koledze, że:

Józek był bardzo przystojnym chłopcem i wielkim narciarskim talentem. Gdyby nie wojna, na pewno zostałby olimpijczykiem. A baby na niego leciały, jeszcze jak. Na Kasprowym Wierchu był posterunek Grenzschutzu, dowodził nim jakiś poczciwy Tyrolczyk, który miał córkę. Zorientowawszy się w rozwoju wydarzeń, dopadł Uznańskiego na Krupówkach i odbył z nim zasadniczą rozmowę. Powiedział, że osobiście nic do niego nie ma, nie ma też nic przeciwko Polakom, ale jest wojna; jeśli Gestapo się dowie, to dziewczyna skończy w Oświęcimiu za Rassenschande, Józka rozwalą, a jego samego wyślą na front wschodni, skąd się nie wraca. Kochasz dziewczynę, to jej nie narażaj. Skończy się wojna, róbcie sobie co chcecie, ale teraz poczekajcie. Nie ty jeden ją kochasz. Jednak niewiele później, Tyrolczyk dowiedział się, że młodzi „kręcą nadal”. Udał że wyjeżdża, córka zawiadomiła Józka że, może przyjść. Józek wsiadł do kolejki. Tymczasem tato zaczaił się z trzema kamratami, żeby mu spuścić manto. Józek wjechał na górę, zobaczył kto na niego czeka, otworzył okno wagonika, trzymając się zewnętrznej barierki wysiadł na drugą stronę, a zanim trzej panowie obiegli budynek, przypiął narty i śmignął im przed nosem na Halę Gąsienicową do Brońci Bustryckiej. Gdyby go chcieli zastrzelić, zrobiliby to bez trudu, mieli go jak na patelni, ale nie myśleli robić mu krzywdy, tylko przepłoszyć. Oczywiście, to nie byli żadni gestapowcy, tylko grenzschutze, Tyrolczycy, zwyczajni ludzie.

Po wojnie Uznański był narciarzem i ratownikiem, brał udział w trzystu akcjach, jako pierwszy w Tatrach Polskich zjechał w szelkach Grammingera, wyszkolił Cygana pierwszego psa lawinowego. Skokiem się nie chwalił aż do momentu, gdy w Zakopanem zjawiła się delegacja francuskich ratowników górskich.

Józek się nimi zajmował, wjeżdżali na Kasprowy, pewnie wcześniej trochę wypili. Francuzi jak to Francuzi, zadzierali nosa, że we Francji wszystko większe i lepsze, więc Józka zeźliło, chciał im nosa utrzeć, opowiedział o tym skoku do żlebu.

– relacjonuje Kroh.

Podobno Francuzów zatkało, kazali sobie powtórzyć, napstrykali zdjęć, a potem w jakiejś francuskiej gazecie ukazał się wielki artykuł o Józku i jego bohaterskim wyczynie, związek byłych Maquis (członków francuskiego ruchu oporu) dał mu jakąś honorową odznakę.

Uznański nie był kurierem tatrzańskim – przenoszącym dokumenty i przeprowadzającym ważnych ludzi z okupowanego kraju na Węgry. Sam „mówił o sobie, że był łącznikiem, nie kurierem”. Potwierdza to również opracowanie znawcy zagadnienia Wincentego Galicy. Nie można jednak odmówić Uznańskiemu odwagi i brawury – w Sylwestra 1944 r. wspólnie z innym żołnierzem AK Janem Krupskim, wtargnęli na odbywający się w Murowańcu niemiecki bal, by odśpiewać tam dwie zwrotki „Mazurka Dąbrowskiego”.

Po wojnie schwytało go NKWD, ale udało mu się uciec. Wrócił do Zakopanego w 1952 r., ukrywał się jeszcze przez następne dwa lata. Od 1957 r. był ratownikiem tatrzańskim, taternikiem, członkiem Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem, instruktorem narciarskim PZN, a i przewodnikiem tatrzańskim. Józef Uznański zmarł 20 lutego 2012 roku. Miał 87 lat.

 



Źródło: dzieje.pl/Paweł Tomczyk

#Józef Uznański #Zakopane #legendarny skok

(redakcja)