Podobno pomysł założenia zespołu narodził się na wycieczce w Polsce. Jak do tego doszło?
Tak, byliśmy z Edgarem wraz ze szkolnym chórem w Polsce. Tam mieliśmy okazję poznać się bliżej z muzycznej strony. Powiedział mi, że gra na akordeonie, i że możemy spróbować zagrać coś razem. W sumie wtedy narodziła się przyjaźń między dwoma współzałożycielami obecnego projektu Black Biceps. A sam pomysł założenia duetu powstał już u mnie w domu, kiedy Edgar przyszedł z akordeonem i odbyła się nasza pierwsza „próba”. Wkrótce duet rozrósł się do zespołu pięciu chłopaków, a dziś jest już nas siedmiu.
Wasza parodia „Despacito” (w waszej wersji - „Depozito”) zrobiła furorę i osiągnęła na YouTube ponad 3 mln wyświetleń. Musicie mieć duże poczucie humoru! Dobrze czujecie się w takiej rozrywkowe konwencji?
Tak, jak najbardziej. Przez rozrywkę i poczucie humoru staramy się wnieść trochę pozytywnej energii. Utwór „Depozito" wykorzystał tę falę hiszpańskiego „Despacito”, a wybuch popularności spowodowała fonetyczna podobizna niektórych słów w języku hiszpańskim i litewskim. Nie da się ukryć, że również dopasowanie tematyki piosenki do sytuacji ekonomicznej i politycznej Litwy miało w tym swój udział (śmiech).
W Waszej twórczości pojawiają się również poważne tematy. W piosence „Kas Kaltas” śpiewacie o polityce antyalkoholowej, a w teledysku pojawiają się ujęcia Chrystusa wiszącego na krzyżu z butelką mocnego trunku w dłoni. Co chcieliście przekazać? Nie baliście się kontrowersji?
Bycie człowiekiem twórczym i mającym jakiś wpływ na społeczeństwo to jest chodzenie po krawędzi. Zawsze musimy uwzględnić, do kogo piosenka, teledysk czy inne dzieło sztuki jest skierowane i w jakim czasie jest tworzone. Domyślaliśmy się, że u malutkiej części społeczeństwa, która zbyt poważnie traktuje tematy religijnie ten teledysk wywoła negatywne emocje, ale na szczęście ta grupka ludzi nie jest naszą docelową publiką - oni nie przychodzą na nasze koncerty i nie mają wpływu na naszą twórczość. Ale warto podkreślić to, że nie o kontrowersję nam chodziło w tym teledysku.
A zatem?
Teledysk wbrew pozorom jest o wiele głębszy, niż rozbijanie butelki i facet przebrany za Jezusa. Gdybym powiedział, co chcieliśmy przekazać tym teledyskiem, popełniłbym wielki błąd, bo oczywiście, mam swoją wersję, ale wiem, że ten teledysk i słowa piosenki można przyjąć w dwa różne sposoby. Taki był nasz cel - by każdy mógł zinterpretować to po swojemu. Ktoś powie, że piosenka jest nastawiona przeciwko polityce antyalkoholowej, ale jeżeli posłuchamy jej z teledyskiem, obraz się zmienia. Chodzi nam o łamanie stereotypów, że nie wszystko, co dobre bywa zawsze dobre i nie wszystko, co wydaje się złe, to rzeczywiście zło.
Bardzo skomplikowana logika.
(śmiech) Kiedy przychodzą do mnie fani, by porozmawiać o tym teledysku, od razu daje się wyczuć, czy dana osoba rozumie jego przekaz, czy odbieramy na tej samej „fali”. Twórca chyba już tak ma, że widzi złe rzeczy w dobrym, a dobre w złym. Kto tego nie widzi – mówi że to po prostu świętokradztwo i zboczenie. Co znaczy, że „nie ma fal“ , jak śpiewa Dawid Podsiadło.
Niedawno ukazał się Wasz pierwszy album nagrany w języku polskim. Czy to oznacza, że planujecie koncertować częściej nad Wisłą?
Tak, jak najbardziej. Zobaczyliśmy, że w Polsce bardzo brakuje takich zespołów, jak nasz, który na wesoło nie boi się mówić o rzeczach poważnych. Wraz z Robertem Zaborskim, który wpadł na pomysł, by ściągnąć nas do Polski i który zajmuje się prowadzeniem naszego zespołu poza granicami Litwy, planujemy koncerty nie tylko w Polsce, ale także i dla Polaków za oceanem (już w listopadzie!).
A jak wyglądają Wasze relacje w zespole? Grupa składa się z Polaków i Litwinów - jak dogadujecie się na co dzień?
Mam wrażenie, że niejedna rodzina pozazdrościłaby nam takich relacji.
Aż tak dobrze?
Tak. Myślimy szerzej, niż niektórzy politycy, którzy nie boją się wypowiadać za cały naród. Nie ma między nami nieporozumień na tle narodowościowym, ani żadnym innym. To bardzo cenne, bo dzięki temu możemy grać nie tylko na Litwie, ale i w Polsce. Jesteśmy rozumną mieszanką kulturalną, możemy opierać się na źródłach kilku kultur.
Macie za sobą występ na gali konkursu Dziewczyna „Kuriera Wileńskiego” – Miss Polka Litwy 2019. Jak wspominacie tamtą imprezę?
Jak najbardziej pozytywnie. Uwielbiamy, kiedy mniejszości narodowe Polaków na Litwie wraz z Polakami z Polski organizują u nas takie imprezy. Tym bardziej, kiedy na taką imprezę jest zapraszany zespół z Litwy, śpiewający po polsku muzykę nowoczesną, a nie tylko folk. Nie można mówić, że kultura polska jest ograniczona tylko folklorem, co u nas na Litwie stało się powszechnym stereotypem. I w ogóle, jak zachęcić młodzież Litwy, by zaciekawiła się kulturą polską, kiedy jedyne, co do nasz przenika i jest promowane to folk i disco-polo? Właśnie to próbujemy z chłopakami zrobić: zachęcić młodzież, zaciekawić kulturą, muzyką i historią . To jedyna szansa, by wykształcić indywidualne gusta, a nie szarą masę myślącą stereotypami.
Z Vitalijem Valentinoviciem rozmawiała Magda Fijołek.
Wywiad z Vitalijem Valentinoviiem ukazał się w "Kurierze Wileńskim" z 13 lipca 2019 r. Publikujemy go dzięki uprzejmości magazynu.
UWAGA! Cyfrowe wydanie bieżącego numeru "Kuriera Wileńskiego" możesz kupić na portalach nexto.pl, e-kiosk oraz egazety.pl. Cena 44-stronicowego e-wydania to tylko 4 zł!