14 czerwca do kin wchodzi Pana najnowszy film „Krew Boga”. To produkcja o krzewieniu chrześcijaństwa i film pokazujący, że poszukiwanie Boga jest wejściem na krętą drogę pełną pułapek. Nie wiem czy takie ujęcie tematu zachęci widzów do duchowych poszukiwań. Choć z drugiej strony przypomina mi się powiedzenie – kto nie ryzykuje, ten nie ma…
Poszukiwanie Boga jest tak samo trudne i bolesne jak samo życie. Bóg nie obiecuje nam, że zdejmie przeszkody i cierpienia. Dlatego używamy kluczowego psalmu w filmie: „Choćbym kroczył ciemną doliną śmierci, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną”. To nam obiecuje Bóg przez Chrystusa: nie zabiorę ci cierpień, ale będę przy tobie, tak żebyś mógł przez nie przejść. Nigdy cię nie opuszczę, zawsze będę cię wspierał. Nie bój się. Przechodź przez ciemną dolinę z pełną odwagą, żyj pełnią życia, bo do tego cię powołałem. My dzisiaj, w takich bezpiecznych i naiwnych czasach, chcemy żyć kolorowo jak dzieci. Mamy masę znieczuleń, iluzji i samoooszukiwania. A to nie o to chodzi. Tylko konfrontując się z trudnościami rozwijasz się i masz szansę pokonywać swoje słabości, ograniczenia. Życie jest tak samo trudne jak w średniowieczu, wybory są te same, dlatego warto się tam wybrać, żeby z większą intensywnością zobaczyć swój los.
Bohater filmu, Willibrord przeszedł przez ogień. W odróżnieniu od szamana. I tym kupił lud. Każdy z nas ma taką drogę ognia w życiu?
Czasem trzeba wejść w ogień, żeby pójść dalej, pokonać swoje lęki. Wydaje nam się, że niechybnie zginiemy, ale przecież wszystko w rękach reżysera gali zamknięcia. Na tej scenie bardzo mi zależało, bo jest autentyczna, wzięta ze źródeł historycznych. Pierwsi misjonarze potrafili powierzać swoje życie Bogu i wchodzić w ogień, ufając że on wybierze czy mają przeżyć i zmienić pogan, czy mają zginąć męczeńską śmiercią. Nie stosowali sztuczek ani zabezpieczeń. Wchodzili nie na rozżarzone węgła, a w żywy ogień. To jest pewna ekstatyczność średniowiecza. Zależało mi, żeby pokazać w ten sposób inną temperaturę życia.
Z Bartoszem Konopką rozmawiała Sylwia Krasnodębska.