To piąta odsłona przygód marnego pijaczka, który tylko na widok wrogiej bandery potrafi się zmienić w morskiego wilka. Wielka szkoda, bo film „Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara” poza spektakularnymi efektami specjalnymi, nie mówi jednak zbyt wiele. Czyżby fabułę wypłukała morska fala i nadszedł czas, by Sparrow wpłynął w końcu na spokojne wody w stronę umiłowanego horyzontu?
Jack Sparrow (Johnny Depp) prezencją i odbiorem przypomina trochę detektywa Colombo. Wygląda gorzej niż koszmarnie i robi wszystko, by zasłużyć na miano nieudacznika. Dopiero sytuacja zagrożenia uruchamia w nim instynkt przebiegłego gracza. I tu porównania się kończą. Bo zanim ujrzymy pirata w pełnej formie, zobaczymy upadłego pijaczka nurzającego się w błocie ze świniami, który za łyk rumu odda swój największy skarb. Twórcy filmu udowodnią również tezę o tym, że nietrzeźwi ludzie zawsze mają sporo szczęścia w sytuacjach niebezpieczeństwa i na chwiejnych nogach pokonają niejedną przeszkodę.
Tylko czy kogoś to jeszcze może bawić?
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Piraci z Karaibów
Sylwia Krasnodębska