Pierwszymi widzami "Wołynia", były pary polsko-ukraińskie. Ich reakcje na „Wołyń” zarejestrowała kamera. Niektórym z widzów trudno było ukryć głębokie emocje, wzruszenie, a nawet łzy. Przyznawali, że dotychczas Wołyń kojarzył się im niemal wyłącznie z regionem geograficznym. Po obejrzeniu „Wołynia” nazwa ta nabrała dla nich zupełnie nowych znaczeń. „Teraz, po tym filmie, to jest dla mnie bardzo ciężkie słowo” – mówiła młoda Ukrainka, jedna z uczestniczek przedpremierowego seansu. „Przez dziesięciolecia o tym było bardzo cicho. Za czasów Związku Radzieckiego, jak ja się uczyłem historii, o tym się nie mówiło w ogóle – dodawał jej rodak. – Im więcej będzie świadectw miłości, wyrozumiałości, tym szybciej ta rana się zagoi”. „Róbmy wszystko, co możliwe, by do tego nie doszło nigdy więcej” – podsumował inny z zaproszonych na projekcję gości.
Jak podkreślał reżyser Wojtek Smarzowski, „ten film ma być mostem, a nie murem”.
ZOBACZ REAKCJE WIDZÓW:

Akcja filmu „Wołyń” rozpoczyna się wiosną 1939 roku w małej wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów. Zosia Głowacka ma 17 lat i jest zakochana w swoim rówieśniku, Ukraińcu Petrze. Ojciec postanawia jednak wydać ją za bogatego polskiego gospodarza Macieja Skibę, wdowca z dwójką dzieci. Wkrótce wybucha wojna i dotychczasowe życie wioski odmienia najpierw okupacja sowiecka, a później niemiecki atak na ZSRR. Zosia staje się świadkiem, a następnie uczestniczką tragicznych wydarzeń wywołanych wzrastającą falą ukraińskiego nacjonalizmu. Kulminacja ataków nadchodzi latem 1943 roku. Pośród morza nienawiści Zosia próbuje ocalić siebie i swoje dzieci.
Reklama