- Na skutek rosyjskiej agresji na Ukrainę inflacja jest bardzo silnie podbita w górę, widzimy wzrost surowców rolnych, energetycznych i zaburzenia w handlu światowym. To, co mieliśmy, zostało podbite o kilka punktów w górę - powiedział dzisiaj podczas konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego, prof. Adam Glapiński. Ocenił, że gdyby nie wojna, obecna inflacja w Polsce byłaby na poziomie ok. 6-7 proc. Prof. Glapiński zapewnił jednak o dalszej walce NBP z rosnącą inflacją. - Nie ustaniemy w determinacji, by ją obniżyć - powiedział.
Prezes NBP Adam Glapiński podczas dzisiejszej konferencji przypomniał, że Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe, w tym stopę referencyjną NBP o 100 pkt. bazowych.
- To siódma podwyżka, działania te przyniosą oczekiwany rezultat, choć nie od razu, bo oddziaływanie polityki pieniężnej na gospodarkę zawsze zajmuje sporo czasu. Zwykle to jest kilka kwartałów, najczęściej pięć. Badania NBP pokazują, że najsilniejszy efekt występuje po 5-7 kwartałach
– powiedział prezes NBP.
Stwierdził jednak, że obecnie sytuacja dotycząca inflacji zmieniła się radykalnie na niekorzyść.
- Na skutek rosyjskiej agresji na Ukrainę inflacja jest bardzo silnie podbita w górę, widzimy wzrost surowców rolnych, energetycznych i zaburzenia w handlu światowym. To, co mieliśmy, zostało podbite o kilka punktów w górę
– powiedział Adam Glapiński. Zwrócił uwagę, że wzrost inflacji widać nie tylko w Polsce, ale także na całym świecie.
Prezes #NBP na konferencji prasowej, 7.04.2022: „Główną przyczyną wzrostu cen jest wojna na terenie Ukrainy spowodowana agresją Rosji.”
— Biuro Prasowe NBP (@BiuroNbp) April 7, 2022
- Inflacja rośnie globalnie, to efekt światowy, pierwsze tego efekty widać w marcowych danych. W strefie euro inflacja ustanowiła historyczne maksimum na poziomie 7,5 proc., to najwyższa wartość w strefie euro od momentu jej powstania. W części krajów strefy euro inflacja jest wyższa niż w Polsce, na Litwie i w Estonii osiągnęła ok. 15 proc.
– stwierdził prezes NBP.
Adam Glapiński stwierdził, że w ośmiu państwach UE jest obecnie wyższy poziom inflacji niż w Polsce.
Szef Narodowego Banku Polskiego ocenił, że "gdyby nie czynniki geopolityczne, a głównie wojna, dynamika cen mogłaby się kształtować na poziomie prawdopodobnie ok. 6-7 proc.".
- Nie jesteśmy w stanie precyzyjnie ocenić, o ile dokładnie czynniki geopolityczne podwyższyły inflację. (...) Zgrubne szacunki mogą wskazywać, że ten wpływ był znaczący i może sięgać nawet 4-5 pkt proc., jeżeli się weźmie pod uwagę wcześniejsze działania i zdarzenia, ogólnie geopolitykę, to nawet 5 pkt proc., z niecałych 11, które mamy
- powiedział Glapiński na konferencji prasowej.
Jak wskazał prezes NBP, rosyjska agresja na Ukrainę przyczyniła się do wzrostu cen surowców energetycznych.
- Od momentu ataku Rosji ceny gazu wzrosły niemal o połowę, a ceny ropy naftowej o ponad 10 proc.
- stwierdził Glapiński, dodając, że w efekcie w Polsce zanotowano "bezprecedensowy" wzrost cen paliw - 29 proc. w skali miesiąca.
Prezes #NBP na konferencji prasowej, 7.04.2022: „Szacujemy, że około 50-60% inflacji to elementy z szoków podażowych.” pic.twitter.com/zsLsezJFZ2
— Biuro Prasowe NBP (@BiuroNbp) April 7, 2022
- Zupełnie niesamowita, silna podwyżka, bez żadnych przyczyn wewnętrznych - ocenił. - To przyszło z zewnątrz, ze świata, jest wynikiem wojny, wynikiem rosyjskiej agresji" - stwierdził.
Jak dodał, mamy do czynienia z wyraźnym wzrostem cen produktów rolnych na świecie. Zaznaczył, że np. Rosja i Ukraina dostarczają razem 25 proc. światowej produkcji pszenicy. Dynamikę cen podbijają też zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw - dodał prezes NBP.
Prezes NBP był pytany, jaki jest bezpieczny poziom stopy referencyjnej, czyli głównej stopy banku centralnego, dla gospodarki.
- Nie będę się wypowiadał jednoznacznie, bo bym powiedział, gdzie widzimy sufit dla stóp procentowych. Tymczasem nie stawiamy takiego pytania i się nim nie zajmujemy, reagujemy na sytuację
– powiedział Adam Glapiński.
Przypomniał, że jakiś czas temu mówił, iż poziom stopy referencyjnej 4,5-5 proc. nie będzie szkodliwy dla gospodarki.
- Ale wszystko się zmienia, są inne dane i inne okoliczności. Cykl może się skończyć szybciej, może trwać dłużej. Na razie inflacje jest dwucyfrowa i ma tendencję do wzrostu, ze szczytem, jak teraz przewidujemy, gdzieś w czerwcu. Wtedy powinien być pik i potem powinien nastąpić spadek, ale na razie inflacja rośnie – dodał prezes NBP.
Koniukturę w Polsce ocenił jednak jako mocną, a tuż przed atakiem polska gospodarka była w dobrej kondycji.
- Podejmując decyzję o podwyżce stóp procentowych nie ryzykujemy, tym że zejdziemy do jakiegoś okresu no bliskiego stagnacji gospodarczej - mówił szef NBP Adam Glapiński.
Dodał, że Rada Polityki Pieniężnej decydując się na podwyżkę stóp procentowych ma świadomość, że osłabia nieco koniunkturę, ale przypomniał, że w pierwszym kwartale PKB wzrósł o 7 proc.
Glapiński stwierdził, że w minionym kwartale rosło zatrudnienie, nastąpił wyraźny wzrost wynagrodzeń.
- Stopa bezrobocia jest u nas jedną z najniższych w UE. Praktycznie nie istnieje bezrobocie - powiedział.
Dodał, że blisko połowa przedsiębiorstw posiada nieobsadzone miejsca pracy.
- Możliwości zatrudnienia są jeszcze o wiele większe - zaznaczył.
Jak stwierdził, choć widać "pewne osłabienie apetytów firm na zwiększenie zatrudnienia, w obecnej sytuacji wojny za naszą granicą, to rosnąca liczba Ukraińców w Polsce będzie pozytywnym impulsem dla rynku pracy".
- To są głównie kobiety, ale spora ich liczba jak na nasz rynek pracy jest zatrudniona, większość (...) szuka tego zatrudnienia i to będzie stopniowo następować - mówił Glapiński.
Prezes Glapiński zapytany o sytuację kredytobiorców po wzroście stóp procentowych NBP, odpowiedział:
"Na razie główna stopa wynosi 4,5 proc. To nie jest wysoka stopa. To jest cały czas ujemna stopa realna. Banki udzielając kredytów hipotecznych miały obowiązek nałożony przez Komisję Nadzoru Finansowego uprzedzać kredytobiorców, że stopa główna NBP może wynieść 4,5 proc.".
Wskazał, że wcześniej stopy procentowe były na historycznie bardzo niskim poziomie i banki miały obowiązek badać zdolność kredytową potencjalnych klientów, czy przy stopie 4,5 proc. będą nadal w stanie spłacać te kredyty.
Wskazał, że nie można było oczekiwać, że stopy banku centralnego "w nieskończoność będą wynosiły 0,1" proc.
- To była szczególna sytuacja związana z przezwyciężaniem kryzysu covidowego - podkreślił. Tłumaczył, że "stopy mają to do siebie, że raz idą w górę, raz idą w dół".
- Nie powiem tego zobowiązująco, ale można oczekiwać, że w końcu 2023 r., jak wszystko będzie zgodne z tymi trendami dzisiaj, [stopy] będą już się zmniejszać
- powiedział. Podkreślił przy tym, że nie wie, jakie będą stopy procentowe za dwa czy trzy lata.
- Tego nikt nie wie - powiedział.
- W tej chwili według naszych danych żadnego niepokojącego wzrostu NPL (ang. non-perfoming loan), czyli tych kredytów trudnych do spłacenia, nie obserwujemy ani nie zaobserwujemy
- zapewnił prof. Glapiński.
Przypomniał, iż dla kredytobiorców w kłopotach uruchomiono Fundusz Pomocy Kredytobiorcom, na którym znajduje się ponad miliard złotych.
- On ma być zdaje się w jakiś sposób zwiększony. To jest kwestia innych instytucji (...), ale nie odpowiedzialność NBP - powiedział.
Szef banku centralnego podkreślił, że ostatnia podwyżka stóp procentowych nie była decyzją wyprzedzającą i nie przesądza, że nie będzie dalszych reakcji.
- W żadnym przypadku nie odnosiliśmy się do tego, czy cykl będzie trwał, kiedy zakończy się, na jakim poziomie, bo tego nie wiemy. Na razie jest bardzo wysoka inflacja, o tendencji silnie rosnącej, i mamy bardzo wysoką koniunkturę, a wojna powoduje, że będą musiały rosnąć wydatki rządowe. To wszystko razem powoduje, że trzeba nałożyć cugle inflacji
– stwierdził Glapiński.
Zapewnił, że RPP i NBP są w pełni zdeterminowane, by okiełznać inflację i nie dopuścić, by się rozlewała na całą gospodarkę.
- To nie nastąpi, działamy zdecydowanie. Nie zamierzamy wypuścić inflacji spod kontroli. Jest za wysoka i nie ustaniemy w determinacji, by ją obniżyć – podkreślił prezes NBP.
- Mamy na tyle dobrą sytuację, że koniunktura jest dobra, wzrost jest dobry i się utrzyma. Dlatego możemy zdecydowanie dusić inflację. Pomaga nam w tym rząd przez stosowanie i wydłużanie działania tarcz inflacyjnych. Razem to powoduje, że inflacja nie ma prawa się wyrwać pod kontroli. Nie dopuścimy do tego – zadeklarował Glapiński.
Wskazał, że wysoka, dwucyfrowa inflacja w dłuższym okresie uderza we wzrost gospodarczy.
- Co do tego, jak długo będą trwały podwyżki, w jakiej wysokości, kiedy się zakończą, na jakim poziomie się zakończą, w imieniu Rady mogę powiedzieć, że będziemy - tak jak dotychczas - śledzili napływające dane i dostosowywali nasze działania. Zrobimy to, co będzie potrzebne. Nie jestem w stanie powiedzieć, co zrobimy za miesiąc, bo nie wiem, jakie dane będą napływać, co się będzie działo z wojną, rynkami światowymi, surowcami energetycznymi. Nikt tego nie wie – zauważył prezes NBP.
- Jest to dynamiczna sytuacja, ale sytuacja, nad którą panujemy, bo mamy silne instytucje, mamy NBP, silny rząd i gospodarkę w stanie równowagi. Mamy zachowane w gospodarce wszystkie podstawowe równowagi
- powiedział Glapiński.