Caster Semenya, Dutee Chand i Margaret Wambui podzieliły między sobą medale w finale biegu kobiet na 800 m. No właśnie, tylko czy na pewno kobiet?
Bardziej bezpośredni był trener Jóźwik Andrzej Wołkowycki.– Przez cały sezon starałam się unikać tej kwestii. Wiemy między sobą, co dokładnie czujemy. To jest poza naszą kontrolą. Widzimy się ze sobą właściwie co tydzień, więc wiemy, co czuje każda z nas – mówiła po biegu nieco enigmatycznie Brytyjka.
A całe zamieszanie spowodowane jest przez podwyższony poziom testosteronu całego tercetu medalistek. Wszystkich na głowę pobiła Semenya, nad której płcią sportowy świat zastanawiał się już w 2009 r., kiedy w oszałamiającym stylu zdobyła złoto podczas mistrzostw świata w Berlinie. Zlecono wtedy badania o ustalenie płci biegaczki z RPA. Co ciekawe, nigdy nie zostały one opublikowane. Dotarł do nich jeden z australijskich dzienników – Caster nie ma macicy oraz posiada jądra wewnętrzne. Stąd wynika jej podwyższony poziom męskich hormonów.– Trudno jest wygrać z chłopakami. To irytujące, ale już w marcu wiedzieliśmy, że na igrzyskach powalczymy co najwyżej o czwarte miejsce – stwierdził po zakończeniu biegu w rozmowie z WP.
W przepisach antydopingowych nie ma też zapisów o dopuszczalnym poziomie testosteronu u kobiet.– Nikt nie udowodnił, że Caster jest mężczyzną. Brakuje drogi prawnej, aby jasno to stwierdzić. To już nie są lata 60. ubiegłego wieku, kiedy przed zawodami zaglądano zawodniczkom do majtek, żeby sprawdzić, czy są kobietami – uważa Korzeniowski.
Do wypracowania kompromisu potrzebne jest wspólne stanowisko Światowej Agencji Antydopingowej, Międzynarodowego Stowarzyszenia Lekkiej Atletyki oraz Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie.– To trochę jak w wypadku dopingu. Zawsze sportowiec, który się wspomaga, jest o krok przed tymi, którzy próbują go schwytać. Teraz wyzwanie całemu światu sportu rzuciła biologia – dodaje czterokrotny złoty medalista olimpijski.
– To między tymi organizacjami zabrakło dialogu. A on jest niezbędny do tego, aby stworzyć sportowcom równe szanse. Podzielam rozgoryczenie zawodniczek, które znalazły się poza podium, ale tutaj nie ma rozwiązania, które na ten moment byłoby sprawiedliwe – uważa Korzeniowski.
Jakieś kroki zostaną jednak powzięte. Zapowiedział to już szef IAAF Sebastian Coe.– Życie sportowca jest krótkie, czas płynie bardzo szybko, a tutaj nie ma miejsca na pomyłki. Na razie nikt nie dysponuje dowodami, że one nie są kobietami – kończy Korzeniowski.
– Staram się być dobrą biegaczką. Wszystko polega na tym, by człowiek kochał bliźniego. Nie można dyskryminować ludzi tylko dlatego, że inaczej wyglądają, inaczej mówią lub inaczej biegają. Ten świat może być piękny. Na mnie już czas. Pora kończyć wywiady, w domu czeka na wiadomość moja żona – powiedziała w Rio do dziennikarzy Semenya. W 2015 r. wzięła w RPA ślub.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie":