Ekspertyzy biegłych bez uprawnień, rażących brakiem kompetencji, w pierwszej instancji asesor zamiast sędziego, absurdalne zarzuty, kilkanaście lat procesu. Sprawę Mirosława Ciełuszeckiego określić można jako jedną z największych kompromitacji wymiaru sprawiedliwości III RP.
Ta sprawa mogłaby posłużyć (i zapewne kiedyś posłuży) za scenariusz do filmu sensacyjnego. Mirosław Ciełuszecki, przed laty prężny przedsiębiorca i jeden z najważniejszych pracodawców na Podlasiu, od 2002 r. jest oskarżony.
Przestępstwem, jakie popełnił, ma być rzekome działanie przeciw interesowi spółki. Co konkretnie zrobił Ciełuszecki? Sprzedał firmie, w której miał 100 proc. udziałów, swoje działki, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży wpłacił na konto firmy. A więc – na logikę – zwiększył majątek firmy, która zyskała działki (a pieniądze za ich kupno w całości wróciły na konto spółki). Nie zdaniem prokuratury, która oskarżyła Ciełuszeckiego o działanie na niekorzyść firmy. I o to, że działki sprzedał za zawyżoną cenę. Prokuratorzy nie wzięli pod uwagę faktu, że działki znajdowały się na granicy z Białorusią, w dodatku mieścił się na nich terminal przeładunkowy z torów szerokich na wąskie, siłą rzeczy cena takiej działki powinna być wyższa. Przedsiębiorca został potraktowany jak przestępca – wyprowadzony z domu przez Urząd Ochrony Państwa, przez kilka miesięcy przebywał w areszcie.
Proces był, powiedzmy sobie, dziwny. Poważne oskarżenia, sprawa gospodarcza zagrożona wyrokiem więzienia, a zamiast sędziego orzekał asesor, a więc człowiek dopiero przyuczający się do zawodu sędziego. Biegły, który miał wydać opinię, nie wiedział o istnieniu przelewów bankowych ELIXIR (przed sądem palnął, że eliksir kojarzy mu się z płynem). Inny biegły w chwili wydania ekspertyzy nie miał uprawnień biegłego. Mimo to – na podstawie opinii biegłego niekompetentnego i fałszywego – Ciełuszecki został skazany na cztery lata więzienia. Wtedy sprawą zainteresowały się media – jako pierwszy tygodnik „Gazeta Polska”. Sąd Apelacyjny dostrzegł w postępowaniu pierwszej instancji poważne braki i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Proces ruszył od początku. I znów powołano biegłych, którzy z kolei wydali ekspertyzę w całości podtrzymującą opinię biegłych z pierwszego postępowania. Jak się okazało, tym razem biegły nie jest ekspertem w sprawach ekonomicznych, ale specjalistą w dziedzinie... dopuszczania do użytkowania karuzel i lunaparków. Jak wiedza o diabelskich młynach może wpłynąć na opinię na temat branży chemicznej i rynku nawozów sztucznych, zaiste nie sposób ocenić.
Proces trwa już 12 lat. Jego skutki dla Ciełuszeckiego – utrata prosperującej firmy, lata stresu, miesiące w areszcie. Dla Podlasia – utrata setek miejsc pracy. Dla państwa – pogorszenie bezpieczeństwa gospodarczego – firma Ciełuszeckiego miała strategiczne znaczenie dla polskiej gospodarki, biznesmen planował między innymi wydobycie gazu z głębokich pokładów węgla, co uderzało w interesy Gazpromu. Na upadku spółki zyskały zresztą (o czym informowały media) koncerny rosyjskie. Dla polskiego wymiaru sprawiedliwości ta sprawa już jest kompromitacją. A dla obecnego rządu sprawa Ciełuszeckiego jest argumentem za tym, że polskie sądy wymagają gruntownej reformy. Więcej – wymagają opcji zerowej, całkowitej czystki, począwszy od sędziów sądów i trybunałów, poprzez prokuraturę, na niekompetentnych biegłych kończąc.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Przemysław Harczuk