Odegrany przez Putina teatr „wycofania wojsk rosyjskich” z Syrii nie zmienił celów Rosji: zabezpieczenie baz rosyjskich w Tartusie i Latakii oraz utrzymanie stanu permanentnej wojny w głębi lądu (stąd tolerowanie Państwa Islamskiego i poparcie dla Baszara al-Assada – jak długo jest on u władzy, pokój jest wykluczony). Wojny, w wyniku której Europę zalewają uchodźcy, która wiąże Zachód i zamyka konkurencyjny dla Moskwy lądowy szlak tranzytowy dla ropy z Zatoki Perskiej ku Morzu Śródziemnemu. Nie może tego tolerować Arabia Saudyjska. Rosja, której budżet oparty jest na eksporcie ropy naftowej, skonfliktowała się więc z jej głównym producentem. Wrogiem Państwa Islamskiego jest też Iran, co czyni z Teheranu pożądanego partnera Zachodu. Iran jest jednak również wrogiem Saudów i ich konkurentem na rynku ropy. Turcja jest sojusznikiem Arabii Saudyjskiej. Jej pozycję komplikują jednak Kurdowie, walczący z Państwem Islamskim, ale wrodzy Turcji i wewnętrznie podzieleni. Skłócenie muzułmanów odpowiada Izraelowi. W najbliższych miesiącach, z powodu kampanii prezydenckiej, USA w rozstrzygający sposób nie zaangażują się w regionie. W tym roku decydująca będzie postawa Turcji, Arabii Saudyjskiej i Rosji.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski