Jerzy Mazgaj, właściciel delikatesów Alma, jest jednym z pierwszych biznesmenów, który publicznie zaatakował prezydenta Andrzeja Dudę, a później rząd Beaty Szydło. Ostatnio – za ustawę o podatku dotyczącym sklepów. Wcześniej, po wygranej Andrzeja Dudy na urząd Prezydenta RP, zapowiadał wyjazd z Polski na stałe do swojej rezydencji w Monako. Mazgaj – według rankingu tygodnika „Wprost” – jeden z najbogatszych Polaków, przed laty został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o ps. Barbara – pisze Dorota Kania w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”. Sam Mazgaj zaprzecza współpracy z bezpieką.
Gdy we wrześniu 2013 r. w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Jarosław Kaczyński powiedział: „biznes to często przystań dla ludzi z PRL-u”, rozpętała się burza. Z ostrą krytyką ruszyli politycy rządzącej wówczas koalicji PO-PSL i sprzyjający im dziennikarze. Ówczesny szef klubu PO Rafał Grupiński stwierdził, że Kaczyński „wraca do swoich obsesji z czasów PRL”, a Tomasz Sekielski (dziś dziennikarz telewizji publicznej) w TOK FM mówił: „Boże, miej nas w opiece. Nadchodzi kolejna rewolucja moralna”.
Fakty są jednak bezlitosne – wielki biznes III RP ma związek ze służbami specjalnymi PRL, a Jerzy Mazgaj jest tego przykładem. Felietonista „Gazety Wyborczej”, tygodnika „Newsweek” i portalu Tomasza Lisa wypowiada się w mediach jako przedstawiciel biznesu, atakując konserwatystów.
Najpierw PO, dziś Nowoczesna
9 października 2011 r., biurowiec Fokus na warszawskim Mokotowie, wieczór wyborczy Platformy Obywatelskiej. Trwa ogłoszenie wyników wyborów parlamentarnych. Po ogłoszonym zwycięstwie PO zgromadzonych na sali ogarnia euforia. Kamery telewizyjne pokazują salę. W pierwszym szeregu, obok Ewy Kopacz, stoi Jerzy Mazgaj, który entuzjastycznie klaszcze po przemówieniu Donalda Tuska.
Rok później, w wywiadzie dla „Polska The Times”, Mazgaj broni mieszkańców Wilanowa, którzy w większości zagłosowali na PO. Korzystając z okazji, atakuje opozycję.
„Wilanów to dobra dzielnica. Tam mieszkają bogaci ludzie, którzy są coraz bardziej świadomi swoich gustów. Oni nie jedzą bigosu i nie popijają wódką, tylko zamawiają deskę serów z winem. Tacy ludzie ciągle się rozwijają, uczą się, nie utożsamiają się z ojcem Rydzykiem i innymi wyznawcami »religii smoleńskiej«. To są Europejczycy, którzy wiedzą, że Polska to niezależny kraj aspirujący do roli jednego z liderów na kontynencie, a nie kondominium między Rosją a Niemcami” – mówi Mazgaj.
Jerzy Mazgaj wspierał PO także poprzez swój biznes. Gdy Marian Janicki, który w momencie katastrofy smoleńskiej pełnił funkcję szefa Biura Ochrony Rządu, w 2013 r. został odwołany w atmosferze skandalu, Mazgaj pospieszył z pomocą. Janicki trafił do rady nadzorczej Krakchemii, w której zasiada także ks. Kazimierz Sowa, zwolennik PO. Większościowym udziałowcem Krakchemii jest spółka Alma, której z kolei większościowym udziałowcem jest właśnie Jerzy Mazgaj.
Nie ma wzmianki o tym, że Mazgaj zaczynał w 1989 r. od butiku z ekskluzywnymi towarami przy krakowskim rynku.
Ja po prostu miałem dużo wolnej gotówki i mogłem ją natychmiast zainwestować
– tak wyjaśnił okoliczności powstania jego fortuny. Gdy wprowadzono stan wojenny, był rezydentem Orbisu w Indiach. Podróżował po krajach Azji i dorabiał handlem.
Nie wspominał ani słowem o aktywności w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Ani o tym, że w 1988 r. wstąpił do Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej.
TW „Barbara”
Według znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej dokumentów, Jerzy Mazgaj został zarejestrowany 26 września 1986 r. przez Wydział II (kontrwywiad) Służby Bezpieczeństwa w Tarnowie jako tajny współpracownik o ps. Barbara. Był w tym czasie przewodniczącym komisji zagranicznej Zarządu Uczelnianego Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici” na UJ.
Rok przed rejestracją przez Służbę Bezpieczeństwa jako TW – jak czytamy w dokumentach IPN – w listopadzie 1985 r. Jerzy Mazgaj „został aresztowany na terenie Indii przez tamtejsze władze (…) za nielegalny przemyt i handel towarami”. Z indyjskiego aresztu Mazgaj został wypuszczony, jak sam napisał w piśmie do MSW, bo sprawa została umorzona z braku dowodów, a następnie wrócił do Polski przez Moskwę. Po wylądowaniu na lotnisku Okęcie 12 lipca 1986 r. został poddany kontroli celnej i – jak czytamy w dokumentach – część przedmiotów przywiezionych przez Mazgaja została przekazana do kontroli celno-skarbowej. Znaleziono także dowody nadania paczek adresowanych do różnych osób. Całość materiałów przekazano do dyżurnego Wojsk Ochrony Pogranicza, a raport do Milicji Obywatelskiej. Z dokumentów wynika, że o te materiały zwrócił się II Wydział WUSW w Tarnowie – ten sam, który dwa miesiące później zarejestrował Mazgaja jako tajnego współpracownika. Rok później, w 1987 r., Mazgajowi odmówiono wydania paszportu do krajów demokracji ludowej. Potem jednak dokument mu wydano, po interwencji płk. Józefa Schillera z krakowskiej Służby Bezpieczeństwa.
Jerzy Mazgaj zapytany przez „GP” o to, czy był TW, stwierdził:
Nie, nie byłem.
Cały tekst w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”
Źródło: Gazeta Polska
Dorota Kania