Premier Ewa Kopacz i szef MON Tomasz Siemoniak na chwilę przed swoim odejściem z funkcji zadbali o lepsze zarobki byłych funkcjonariuszy bezpieki PRL, zatrudnionych do dziś w służbach. Pani premier nie powstrzymał alarmująco skąpy budżet służb.
Premier na kilkanaście dni przed końcem kadencji
zadbała o przywileje dla byłych esbeków i innych funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa PRL pracujących do dziś w służbach specjalnych.
I tak Ewa Kopacz wydanymi we wrześniu rozporządzeniami przydziela podwyżkę wynagrodzenia funkcjonariuszom z najwyższym stażem. Przepisy zmieniono tak, by dostawali wynagrodzenie o 10 proc. większe niż dotąd. Chodzi o wzrost wynagrodzenia z tytułu wysługi lat po 35 latach służby. Pensja zatrudnionych od 1980 r. i wcześniej w służbach wzrasta do 35 proc. (wobec 25 proc. przewidzianych dotychczas).
To dożywotnia podwyżka dla byłych esbeków od premier Kopacz w prezencie. Ich podwyższone zarobki przełożą się na wyższe emerytury. Swoimi rozporządzeniami szefowa rządu wprowadziła przywileje dla kadry jeszcze z PRL w podlegających jej służbach cywilnych - Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Premier nie poprzestała na tym.
Podległy jej minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak wydał podobne rozporządzenia dla wojskowych służb. Dzięki temu funkcjonariusze zaczynający swoje kariery w okresie stanu wojennego zostali finansowo wyróżnieni. W przypadku zarówno Służby Wywiadu Wojskowego, jak i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, za sprawą ministra Siemoniaka wynagrodzenie zasadnicze podwyższone zostało o 35 proc. dla pracowników służb z co najmniej 35-letnim stażem.
Zadaliśmy pytanie, dlaczego premier zadbała o tych, którzy służbę w bezpiece zaczynali w 1980 r. i wcześniej, i nadal funkcjonują w służbach specjalnych. Niestety nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi ani od niej ani z resortu ministra Siemoniaka.
Takie zmiany premier wprowadziła mimo niedofinansowania służb, na które wskazują posłowie z sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Posłowie bezskutecznie alarmowali w mijającej kadencji o przeznaczenie dalszych pieniędzy na ich funkcjonowanie.
Skutki niedofinansowania pokazuje choćby wielki exodus w 2012 r. młodych funkcjonariuszy ABW. Szeregi Agencji po niekorzystnych zmianach w uposażeniach opuściło wówczas kilkaset osób.
Źródło: niezalezna.pl
Maciej Marosz