Jeśli miałabym ocenić tę naszą wspólną wartość, to widzę dobro i żarliwość. Dzięki ludziom na miesięcznicach smoleńskich umocniła się także moja wiara. Potrzeba bycia lepszym, przydatnym, służebnym – powiedziała Jarosławowi Wróblewskiemu Anita Czerwińska, kandydatka PiS do Sejmu z okręgu Warszawa II.
W jakim domu się Pani wychowywała?
Zapewne losy mojej rodziny nie są wyjątkowe. Moje dzieciństwo i najcieplejsze wspomnienia wiążą się z Żoliborzem, z domem dziadków na Marymoncie. Rodzice byli po przejściach wojennych i późniejszych. Mama, „córka bandytki” więzionej w Fordonie, przeszła trudną drogę naznaczoną stygmatem odrzucenia i pogardy. Mimo to dzięki silnym genom i wychowaniu wspaniałych rodziców przetrwała, nie dała się zniszczyć i pokonać biedzie, głodowi. Także dzięki żarliwej modlitwie skończyła studia i odniosła sukcesy zawodowe, opatentowała wynalazek w dziedzinie chemii. Jednak przede wszystkim poświęciła się nam, trojgu dzieciom, dając z siebie wszystko. Tata, absolwent gimnazjum ojców marianów na Bielanach, tak jak jego rówieśnicy brał udział w Powstaniu Warszawskim. Nie miał żadnych wątpliwości, że należy się włączyć do tej walki. I nigdy, mimo tragicznych skutków powstania i osobistej traumy, nie zwątpił w sens tej walki. Zawsze mówił, że tak trzeba było się zachować.
Powstanie odcisnęło na nim ogromne piętno, myślę, że nigdy się nie pozbierał. Skończył studia, był bardzo zdolny, był konstruktorem jednej z edycji pianin Calisia. Później zajął się rzemiosłem. Umarł 27 lat temu z tragicznym przeświadczeniem, że komunizm nigdy się nie skończy. I tego najbardziej mi żal. Jestem też siostrą dwóch starszych braci, w których byłam zapatrzona i którzy stawiali mi poprzeczkę bardzo wysoko. Dzisiaj myślę, że ten męski punkt widzenia miał ogromy wpływ na mnie, to on mnie ukształtował i dał mi siłę do działań.
Jakie wartości próbowali zaszczepić Pani rodzice?
Rodzice byli bardzo zgodni w kwestii naszego wychowania. Ich reguły były proste, wyrażały się w kilku prostych słowach: antykomunizm, miłość do Boga i ojczyzny, nauka i praca. I jeszcze raz antykomunizm – żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli.
Jest Pani organizatorką comiesięcznych uroczystości, które mają na celu upamiętnić ofiary katastrofy smoleńskiej. Dlaczego Pani się tego podjęła?
Bo tak trzeba było. Wszyscy byliśmy w strasznej rozpaczy, rozsypce, niepozbierani po tragedii smoleńskiej. Trzeba było się wziąć w garść, zebrać nas razem i zorganizować.
Czy można powiedzieć, że Eucharystie, które mają miejsce każdego 10. dnia miesiąca w archikatedrze warszawskiej, są odpowiednikiem mszy za ojczyznę odprawianych w kościele pw. Stanisława Kostki za czasów ks. Jerzego?
Słyszałam wielokrotnie takie opinie, a nawet świadectwa. Ludzie mówią, że zyskują poczucie wspólnoty, słuchają homilii, które ich wzmacniają, dodają im sił. Także księża mówią, że to dla nich ważne przeżycie i konieczna posługa. Wielu z nich stale przyjeżdża z daleka, aby brać udział w koncelebrze. Nawet w niedzielę, gdy byłam na konferencji „Stop deprawacji w edukacji”, niezwiązanej przecież z tą kwestią, ktoś mi powiedział: „Z miesięcznic smoleńskich czerpię siły do działań o wolną Polskę”. Wolną to znaczy także nieskrępowaną nowymi, totalitarnymi ideologiami.
Jakie widzi Pani owoce tych wspólnych modlitw?
Nie mogę oceniać relacji poszczególnych osób z Panem Bogiem, to kwestia osobista. Natomiast jeśli miałabym się wypowiedzieć, jaka jest nasza wartość jako wspólnoty, to widzę dobro i żarliwość. Autentyczne zawierzenie Bogu naszej żałoby, trosk i błagań o Polskę. Na pewno widzę je też dla siebie. Dzięki tym ludziom, naszej wspólnocie wiele się nauczyłam, umocniła się także moja wiara, potrzeba bycia lepszym, przydatnym, służebnym.
Startuje Pani do Sejmu z listy PiS u, mając na plakacie hasło „Wierna Polsce”. W nim się zawiera Pani przesłanie?
Nie wymyśliłam tego hasła. Ktoś mi je po prostu zaproponował, twierdząc, że ono pasuje do mnie i opisuje moją postawę. Było to dla mnie zaskakujące, ale po konsultacjach ze znajomymi i własnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że tak, to jest moje hasło. Nie jest łatwo mówić o sobie, dlatego trzeba mówić prostymi słowami o tym, co czujemy i myślimy.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jarosław Wróblewski