10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Ślady trotylu uwiarygodnione przez sąd. Gmyz wygrał z Hajdarowiczem

Cezary Gmyz wygrał proces o publikację w „Rzeczpospolitej” sprostowania oświadczenia, w którym rada nadzorcza wydawcy gazety i właściciel Grzegorz Hajdarowicz zakwestionowali wiarygodność auto

Rafał Dzięciołowski; arch GP
Rafał Dzięciołowski; arch GP
Cezary Gmyz wygrał proces o publikację w „Rzeczpospolitej” sprostowania oświadczenia, w którym rada nadzorcza wydawcy gazety i właściciel Grzegorz Hajdarowicz zakwestionowali wiarygodność autora tekstu „Trotyl na wraku tupolewa”.

Do publikacji sprostowania oświadczenia wzywa wydawcę gazety wyrok prawomocny Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Po ukazaniu się w 2013 r. artykułu „Trotyl na wraku tupolewa” wybuchła medialna burza. Gmyz ujawnił sensacyjne wówczas informacje, że polscy eksperci, którzy badali wrak samolotu w Rosji, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych. Wcześniej polscy prokuratorzy, mający badać przyczyny katastrofy, powoływali się na ekspertyzy rosyjskich specjalistów, wykluczające wybuch na pokładzie Tu-154 M. Od tekstu opublikowanego w „Rzeczpospolitej” odcięli się właściciel gazety Grzegorz Hajdarowicz i rada nadzorcza wydawcy, zamieszczając w „Rzeczpospolitej” oświadczenie uderzające w autora publikacji.

W oświadczeniu rady nadzorczej pada stwierdzenie, jakoby Cezary Gmyz zobowiązał się do przedstawienia organom spółki Presspublika wszystkich dokumentów oraz nagrań, które posłużyły mu do napisania tekstu. Jednocześnie stwierdzono, że dziennikarz nie wywiązał się ze swojego zobowiązania i materiałów nie dostarczył. Gmyz i ówczesny redaktor naczelny „Rz” Tomasz Wróblewski zostali wraz z dwiema innymi osobami wyrzuceni z pracy.

Wobec treści oświadczenia zaprotestował Cezary Gmyz, stwierdzając, że jest ono całkowicie nieprawdziwe. Podkreślił, że nie mógłby składać zobowiązania do złamania tajemnicy dziennikarskiej i narazić swoich informatorów. Zażądał sprostowania nieprawdziwych informacji o rzekomym swoim zobowiązaniu wobec organów spółki. Skierował do sądu sprawę o publikację sprostowania nieprawdziwych informacji rozpowszechnionych przez władze wydawcy dziennika i sprawę wygrał. Najpierw przed Sądem Okręgowym w Warszawie, który nakazał publikację sprostowania organom spółki. Od tego wyroku odwołali się adwokaci reprezentujący pozwanych. W odwołaniu się od wyroku sądu argumentowali, że oświadczenie było... ogłoszeniem płatnym. Próbowali wykazać, że ogłoszenie płatne w polskim prawie nie podlega sprostowaniu. Warszawski sąd apelacyjny zmienił wyrok sądu I instancji na korzyść spółki. Wtedy sprawa trafiła przed Sąd Najwyższy, a ten bez wątpliwości podzielił racje dziennikarza. Wyrok uchylił i nakazał SA ponowny proces. Ostateczne rozstrzygnięcie w sprawie zapadło wczoraj z orzeczeniem SA, które nakazuje publikację sprostowania informacji zawartych w oświadczeniu organów spółki wobec dziennikarza. Wyrok SA kończy sprawę.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Maciej Marosz