Gdy przed ponad czterema laty organizowała się Krucjata Różańcowa za Polskę chyba mało kto wierzył, że w naszym kraju możliwe są jakiekolwiek pozytywne zmiany. W tamtym czasie (wiosna 2011 r.) w najlepsze rządziła Platforma, a Bronisław Komorowski dopiero „rozkręcał się” jako prezydent. Wydawało się, że na zmiany, o ile w ogóle one nastąpią, będziemy czekać długie lata. Przyznam się, że również ja, mimo że jako jeden z pierwszych wzywałem wtedy do systematycznej modlitwy za Ojczyznę, byłem pewien obaw i niepewności.
Zastanawiałem się czy znajdzie się tylu chętnych by podjąć się tego duchowego wysiłku. Czy nie będzie to tylko słomiany zapał i czy dzieło to będzie miało szanse przynieść owoce. Teraz z perspektywy czasu, a szczególnie majowych wyborów prezydenckich, okazało się, że zmiany są możliwe nawet jeśli od wielu miesięcy karmi się nas propagandą, że kandydat na prezydenta jest tylko jeden i że ma właściwie zapewnioną już drugą kadencję. Wiem, że ten „cud” sceptycy nazwą „zmianą wajchy” i zwykłą walką o wpływy w tej części świata. No cóż, zapewne w jakimś stopniu mają rację, przez ostatnie kilka lat wiele zmieniło się w naszej części Europy, szczególnie jeśli chodzi o sytuację na Ukrainie. Jednak jako człowiek wierzący mam świadomość, że niewątpliwie istnieje coś takiego jak siła modlitwy i nie wszystko da się wyjaśnić zwykłym zbiegiem okoliczności. Piszę to po to, by jeszcze raz zmobilizować nas wszystkich do wytrwałości na tej modlitwie za Ojczyznę. Wygraliśmy jedną z bitew, ale musi się jeszcze wiele zmienić by ta wojna była wygrana. Dlatego apeluję do wszystkich chwyćmy różańce i odmówmy chociaż jeden dziesiątek dziennie w intencji naszej Ojczyzny. Nie zachłystujmy się pierwszym sukcesem, ale wytrwale dążmy do celu. Przed nami wybory do Parlamentu. Nasza Krucjata niech idzie dalej.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jacek Szpakowski