Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

System wiecznie żywy

Jako modelowy autokrata, Władimir Władimirowicz Putin posiada wiele twarzy, czy raczej masek, lubi prezentować się jako dobrotliwy ojciec narodu prowadzący dialogi ze swoimi poddanymi, co z dr

Jako modelowy autokrata, Władimir Władimirowicz Putin posiada wiele twarzy, czy raczej masek, lubi prezentować się jako dobrotliwy ojciec narodu prowadzący dialogi ze swoimi poddanymi, co z drugiej strony nie przeszkadza w wysyłaniu ich na rzeź, nie tyle „za rodinu”, ile za imperium. Bywa obrońcą cerkwi i tradycyjnych wartości, nie gardząc w praktycznej polityce kłamstwem, zbrodnią i terrorem. Umiejętnie kokietuje rozmaitych pożytecznych idiotów, kusząc rosyjskim obywatelstwem, choć niektórzy (jak Depardieu) zwabieni na jego lep po pewnym czasie przeglądają na oczy i dają drapaka z putinowskiego raju. Ciekawe, że prawdę o takim osobniku możemy poznać nie tylko z posunięć globalnych, ale i niejednokrotnie drobnych.

Światowym hitem filmowym wchodzącym na nasze ekrany jest ostatnio „System”, opowieść o seryjnym zabójcy dzieci, grasującym swobodnie w 1953 r. w Związku Radzickim i ściganym przez „dobrego czekistę”, który ostatecznie osiągnie sukces. Teoretycznie ktoś taki jak Lew Demydow, dowodzący, że i w stalinowskiej bezpiece zdarzały się przypadki człowieczeństwa, powinien stanowić przedmiot dumy i być wzorem dla swoich następców. A jednak film nakręcony na bazie znakomitej powieści decyzją Putina nie będzie dopuszczony do dystrybucji w Rosji. Tak jak kiedyś uznawano, że zbrodnia (poza szpiegostwem) nie może plenić się w socjalistycznym społeczeństwie, tak dziś krytyka stalinowskich „organów”, wzmianki o wielkim głodzie i powszechnym terrorze są w nowej Rosji zabronione. Prawo wyklucza możliwość uczciwych ocen Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, a próba ukazania prawdziwego obrazu życia w ZSRR, w dodatku dokonywana przez coraz bardziej nienawistnych imperialistów, jest niedopuszczalna. Stosunek do przeszłości, idealizowanie Stalina i służba nieprawdzie są dziś bardziej rygorystyczne niż za Jelcyna czy Gorbaczowa, a pod pewnym względem nawet za Chruszczowa.

Co do filmu, być może współczesny car uznał postać seryjnego zabójcy za aluzję do siebie. Przecież nitki każdego politycznego zabójstwa, od Politkowskiej po Niemcowa, choć potargane, wiodą na Kreml.

Ostatnio środowiskiem dziennikarskim wstrząsnęła wiadomość o zabójstwie w Moskwie naszej koleżanki z SDP, Tamary Jakżyny, zasłużonej w zbliżaniu obu narodów i promocji postaci Jana Pawła II w Rosji. Oczywiście stwierdzono rabunkowe podłoże mordu, znaleziono winnego – sąsiada. Zupełnie jak w „Systemie”, gdzie przy każdej z kilkudziesięciu zbrodni sprawca zostaje złapany, osądzony, a wyrok wykonany (przecież się przyznał!).

Faktycznego mordercy się nie szuka... A gdy wreszcie zostaje zabity, oficjalna wersja uznaje go posthitlerowskim dywersantem wszczepionym w sowieckie społeczeństwo. Można powiedzieć – „System”, jak Lenin, pozostaje wiecznie żywy. Nadal wszędzie ma swoje pomniki i zasłużonych kontynuatorów.

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski