Rynek ropy jest bardzo niestabilny. I choć wydaje się, że ceny na dobre odbiły się z dołka poniżej 48 dol. za baryłkę, a więc najniższego notowania od sześciu lat, to jednak część analityków zapowiada, że to tylko krótkotrwały trend.
Byłyby to bardzo dobre wieści dla polskich kierowców. Rafinerie wykorzystały bowiem chwilową zwyżkę na rynku ropy do podniesienia cen paliwa. Na przełomie stycznia i lutego w polskich rafineriach ceny paliw dynamicznie wzrosły – komentują analitycy.
Skala podwyżek jest duża – w ciągu ostatnich kilku dni ceny benzyn i diesla wzrosły w sprzedaży hurtowej o 160 zł na 1000 l. Dla kierowców taka zmiana cen może oznaczać podwyżki lub co najmniej pożegnanie się z obniżkami na stacjach tankowania.
Podwyżki cen rafineryjnych już zaczynają docierać na niektóre stacje benzynowe – zauważyli analitycy rynku. Z analizy E-petrol.pl wynika, że ceny benzyny bezołowiowej 95 w Polsce powinny kształtować się w najbliższych dniach w granicach 4,28–4,37 zł za litr, autogaz może kosztować ok. 1,94–2,04 zł za litr. W wypadku paliwa do silników Diesla trzeba spodziewać się wydatku z granicach 4,29–4,39 zł za litr.
Właściciele stacji wykorzystują sytuację zwyżek cen na rynku ropy, aby poprawić rentowność swojej działalności. W krótkim terminie sprzedawcy mogą zrezygnować częściowo z marży paliwowej, zarabiając na innym oferowanym towarze. Ale długo nie da się tak działać, zwłaszcza że wkrótce koniunktura może się odwrócić.
Większość analityków nie spodziewa się gwałtownego umocnienia ceny w obliczu rosnących światowych zapasów ropy i stabilnej podaży ze strony krajów OPEC. W przekonaniu, że trend wzrostowy na rynku ropy będzie krótkotrwały, umacniają wypowiedzi oficjeli z krajów OPEC. Przyznają, że nie spodziewają się wyraźnego odbicia cen. Wciąż mamy bowiem do czynienia z nadpodażą ropy na rynku. Na dodatek Arabia Saudyjska obniżyła ceny sprzedaży tego surowca dla odbiorców z Azji do najniższego poziomu od prawie 12 lat.
Mimo tej sytuacji w ciągu ostatnich dwóch tygodni ropa zyskała ponad 10 dol. na baryłce w porównaniu do minimum osiągniętego w drugiej połowie stycznia, gdy brent spadł na moment poniżej 48 dol. za baryłkę. Na poziom cen miały wpływ obawy, że Libia – kluczowy producent ropy w regionie Morza Śródziemnego – nadal będzie ograniczała produkcję. Ceny ropy podniosły też prognozy dalszego spadku liczby czynnych urządzeń wiertniczych w USA. Firma Baker Hughes podała, że w ubiegłym tygodniu mieliśmy największy tygodniowy spadek tej liczby od blisko 30 lat.
Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
ds