Od 1989 r. kształtował się nowy podział świata. Rozpad ZSRS nie przesądzał o kierunku tego podziału. Rosja nie zrezygnowała z mocarstwowych ambicji, a USA nie przestały być potęgą. Wyraźnie do głosu doszły Niemcy, Chiny i Indie. Gołym okiem widać, że Polska po raz kolejny znalazła się w szczególnym położeniu:
pomiędzy zjednoczonymi Niemcami a strefą rosyjską, do której jeszcze rok temu należały Ukraina i Białoruś. Pokrywało się to z malejącym zainteresowaniem USA naszym regionem. Jednocześnie Stany Zjednoczone rozwijały swoje zainteresowanie obszarami wokół stref wpływów Chin, Indii, a także Zatoki Perskiej i Afryki Północnej. Zmuszało to do zawierania egzotycznych sojuszy i przy rozproszeniu sił mogło sprawiać wrażenie słabnięcia tego wielkiego mocarstwa. Tyle w tym racji, że budowanie światowego imperium wyczerpywało amerykańską gospodarkę. Dużo jednak większym problemem było to, że z trzech istotnych składników sukcesu gospodarczego, którymi są: wysokie technologie, niskie koszty pracy i niskie ceny energii, USA od lat miały tylko ten pierwszy. W ostatnich latach Stany Zjednoczone wypracowały metody pozyskiwania tanich źródeł energii. Jednocześnie koszty pracy w krajach azjatyckich zaczęły szybko rosnąć. Można powiedzieć, że zamiast jednego czynnika wzrostu Amerykanie mają obecnie dwa i pół. Nic też dziwnego, że USA odnotowują ogromny boom gospodarczy i wzrost ceny dolara. Europa i Azja zwalniają. To spowolnienie nie będzie wszędzie takie same. Kraje produkujące ropę i gaz popadają w potężne tarapaty. Pozostałe rosną, ale nie wytrzymują konkurencji z USA. Nasze dwa największe problemy geopolityczne – Rosja i Niemcy – zaczynają się zmniejszać. Rosja dlatego, że już jest bliska bankructwa, a Niemcy – gdyż w tego bankruta wiele lat inwestowały. W dodatku Niemcy nie są w stanie wypracować nowej polityki wobec Moskwy i przeżywają na tym punkcie wewnętrzne rozdarcie. USA, szukając rynków zbytu, patrzą łakomym wzrokiem nie tylko na potencjalnych aliantów w UE, ale też na możliwość jej poszerzenia. Słabnięcie Rosji będzie zwiększało również aktywność w jej strefach wpływów ze strony Chin, Indii, a nawet Japonii i Turcji.
Życie nie cierpi pustki i pustka po Rosji szybko zostanie zastąpiona. Putinowi pozostało się jedynie modlić o wojnę islamu z USA, co przytrzyma Amerykanów w regionach państw naftowych, obecnie coraz mniej dla nich atrakcyjnych, i oczywiście może podnieść cenę ropy. Ale na zrealizowanie takiego scenariusza zostało mu już tylko kilka miesięcy. Potem nowe mapy podziału świata będą już kreślone bez uwzględniania ambicji Rosji.
Źródło: Gazeta Polska
Tomasz Sakiewicz