Tygodnik „wSieci” piórem Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa podjął niedawno temat reparacji wojennych, których moglibyśmy domagać się od Niemców. Kwestię tę poruszyła premier Kopacz w czasie swojej wizyty w Berlinie. Wydaje się, że w sensie prawnym rzecz jest pozytywnie klarowna. Trudno jednak oczekiwać, by reparacje traktowane jako rzeczywisty cel polityczny mogły być zrealizowane w skali, która byłaby z kolei warta głębokiego pogorszenia relacji z Niemcami. Wydaje się raczej, że Polska powinna używać argumentu reparacji jako narzędzia presji na Niemcy, np. gdyby lekceważyły one interesy Polski w zakresie bezpieczeństwa w Europie czy też w wymiarze zagrożenia interesów Polski w perspektywie stosunków niemiecko-rosyjskich. Premier Kopacz nie zarysowała strategii takiego działania, i nic w tym dziwnego, bowiem nie należałoby tego czynić publicznie.
Szczerze jednak wątpię, by jej rząd był w stanie prowadzić podobną grę. Berlińską wypowiedź Ewy Kopacz postrzegam raczej w kategoriach populistycznych, jako obietnicę deszczu pieniędzy, który spadnie na Polskę i pozwoli rozwiązać wiele problemów. Takiego celu nie da się zrealizować.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski