Polski dreamliner, który leciał ze Stanów Zjednoczonych do Warszawy, musiał lądować awaryjnie w szkockim Glasgow.
Według wstępnych ustaleń, decyzję o wysłaniu sygnału zapowiadającego lądowanie awaryjne i samego lądowania w Szkocji kapitan podjął po tym, jak w kabinie samolotu dało się odczuć wyraźny zapach dymu – informuje RMF FM.
Nie jest więc wykluczone, że na pokładzie doszło do pożaru.
Kapitan wysłał sygnał alarmowy, poprzez który poinformował o niebezpieczeństwie. Zwrócił się z prośbą o awaryjne lądowanie. Nie ma doniesień o jakichkolwiek urazach wśród pasażerów. Samolot został przejęty przez służby ratownicze i uznany za bezpieczny - podaje news.sky.com.
Źródło: RMF FM,niezalezna.pl,news.sky.com
plk