W środę przed ambasadą Rosji w Warszawie odbędzie się demonstracja „Stop Russia”. – Jesteśmy zobligowani moralnie i politycznie do tego, aby w tej manifestacji wziąć udział – podkreśla w rozmowie z portalem niezalezna.pl Rafał Dzięciołowski, ekspert od spraw wschodnich i współautor filmów o katastrofie smoleńskiej.
Organizowana przez warszawski Klub „Gazety Polskiej” demonstracja odbędzie się 17 września, w rocznicę sowieckiej napaści na Polskę. Manifestacja zacznie się o godz. 18 przed ambasadą Rosji, a następnie przejdzie przed ambasadę Niemiec.
–
Rzadko, a właściwie prawie nigdy, nie zdarza się, żeby motywacje moralne spotykały się z politycznym pragmatyzmem. W sprawie Ukrainy z taką sytuacją mamy do czynienia – mówi Rafał Dzięciołowski. –
Nie tylko interes Polski, pragmatycznie, racjonalnie rozumiany, ale też pewien przymus moralny wsparcia ludzi walczących o wolność, godność, pewien rodzaj zachowania wartości, łączą się ze sobą tak, że naszym oczywistym interesem jest, żebyśmy wspierali Ukrainę. Lepiej jest powstrzymać Rosję na linii Donbasu, niż borykać się z nią u naszych granic, czy granic Litwy, Łotwy i Estonii. To podpowiada taki najprostszy instynkt polityczny – zaznacza.
–
Zbudowaliśmy pewną przestrzeń krajów Zachodu, w której wydawało się, że obowiązują cywilizowane zasady, do których m.in. należało pokojowe rozwiązywanie konfliktów, przy respektowaniu praw suwerennych narodów do kształtowania swojej przyszłości, w tym do wyboru sojuszy politycznych, drogi rozwoju swojego kraju, modernizacji, wstępowania w pakty, układy, także gospodarcze – tłumaczy Dzięciołowski. –
I okazuje się, że jeden z tych krajów, co do których zresztą Polska zawsze miała wątpliwości, czy w ogóle w tej przestrzeni się mieści – mianowicie Rosja – wszystko to chce za jednym zamachem wyrzucić do śmieci. Drogą brutalnej przemocy Rosja chce rzucić na kolana nie tylko Ukrainę, ale całą Europę. To jest rękawica rzucona nam wszystkim, stawką nie jest Ukraina, stawką jest przyszłość wspólnoty międzynarodowej – podkreśla ekspert w rozmowie z naszym portalem.
–
W tej sytuacji jesteśmy zobligowani moralnie i politycznie do tego, aby w tej manifestacji wziąć udział – dodaje Rafał Dzięciołowski. –
Nie kto inny, tylko Polacy mają najwięcej racji historycznej w tym, aby krzyczeć właśnie 17 września o tym, że po raz kolejny jesteśmy świadkami powtórzenia schematu, który dla całej Europy jest śmiertelnie niebezpieczny. Schematu, który da się streścić w twierdzeniu, że pakt Ribbentrop-Mołotow odżywa na naszych oczach, dzięki porozumieniu Angeli Merkel i Władimira Putina. To skrajne niebezpieczeństwo dla Polski. W tej sytuacji trzeba bezwarunkowo odwołać się do demonstracji i protestu – uważa ekspert od spraw wschodnich.
Do udziału w spotkaniu zaprosiliśmy różne organizacje, działające na rzecz wolnej Ukrainy. Ogłoszenie o naszej demonstracji, opublikował na swoim profilu na
Facebooku warszawski Euromajdan. W rozmowach prywatnych z portalem niezalezna.pl, członkowie grupy zapowiedzieli, że wezmą udział w naszej akcji.
W środę, 17 września, marsze i demonstracje związane z sowiecką agresją odbędą się w całej Polsce. W Krakowie manifestacja rozpocznie się o godz. 17 pod Konsulatem Generalnym Federacji Rosyjskiej, ul. Biskupia 7; w Poznaniu około 17:20 wyruszy „Marsz Pamięci” spod pomnika 15 Pułku Ułanów Poznańskich, a we Wrocławiu o 20 rozpocznie się demonstracja pod Pomnikiem Ofiar Stalinizmu.
Źródło: niezalezna.pl
plk