Adam Michnik postanowił zejść z chmur i udzielił wywiadu. Swojej gazecie. - Weźmy Monikę Olejnik - była gwiazdą w radiu za Jaruzelskiego. Ale to dobra dziennikarka, ludzie chcą jej słuchać i ją oglądać, to trzeba im tego zabronić, dekomunizując ją? To jest droga do zniszczenia demokracji - oburza się redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".
Nie wiedzieć dlaczego od krytyki dekomunizacji nadredaktor przechodzi do pochwały Tadeusza Mazowieckiego.
- W publicystyce prawicowej cały czas się mówi, że nie oczyszczono mediów. (...) Tak robił Targalski, gdy wyrzucał z radia 'złogi gierkowskie'. Co to w ogóle jest? - zastanawia się się Michnik, na co wywiadujące go: Agata Nowakowska i Dominika Wielowieyska pytają:
To za ileś lat postawimy łuk rządowi Mazowieckiego?
-
Oczywiście, że tak. Łuk triumfalny Tadeuszowi się należy jak psu micha - odpowiada Michnik, jasno sugerując, że ma lepszy pomysł niż
Łuk Triumfalny Bitwy Warszawskiej u wschodnich wrót Warszawy, na pamiątkę polskiego zwycięstwa z 1920 r. i uchronienia Europy przed bolszewicką zagładą. Naczelny "GW" odnosi się również do wątku "swoich papierów" z okresu PRL.
Na pytanie czy
"esbecy niszczyli akta swoich podopiecznych", stwierdza:
Nie tylko agentów. Jak ktoś był w opozycji i miał kochankę, to gdzie mogli, sfotografowali cię, i to wszystko było w tych archiwach. Ja nigdy swoich papierów nie widziałem, ale Krzysztof Kozłowski [szef MSW w okresie 1990-91]
mi powiedział: "Nie przejmuj się, głównie są tam dziewczyny, a i tak nie wszystkie, za to te, które są - same ładne".
Zdaniem Adama Michnika niszczenie akt bezpieki to był... wyraz jej dobrej woli. -
Rozmawiałem o tym z Kiszczakiem, który czuł się jednym ze współarchitektów porozumienia okrągłostołowego i nie chciał, by sprawa archiwów zaciążyła na rządzie Mazowieckiego. On uważał, że gdy ktoś zostaje np. wiceministrem spraw zagranicznych, a jednocześnie go rozpracowywali i są jakieś jego fotografie z dziewczyną, to lepiej te kwity spalić. Pewnie niektórzy te kwity wyjmowali i sobie chowali, nie wiem, jak to tam było - mówi Adam Michnik, który sam w ramach tzw. komisji Michnika w okresie od 12 kwietnia do 27 czerwca 1990 r. siedział w archiwach MSW i miał dostęp
o akt osobowych byłych współpracowników UB i SB oraz Departamentu III SB.
W wywiadzie dostaje się oczywiście również Jarosławowi Kaczyńskiemu. -
W jednym z wywiadów Jarosław Kaczyński mówił, że należało aresztować szefów bezpieki i partii - zagajają Nowakowska i Wielowieyska. -
To był szczyt gówniarstwa, skrajna nieodpowiedzialność. Jak Wałęsa doszedł do władzy, nic z tego nie zrealizował. Kaczyńscy mieli hasło przyspieszenia, które oznaczało awanturnictwo. I takiego przyspieszenia nie chciałem - denerwuje się Michnik.
Jak twierdzi historia przyznała rację rządowi Tadeusza Mazowieckiego. Dlaczego?
Jeżeli dokonuje się tak wielka zmiana, to są ogromne oczekiwania, że manna z nieba spadnie, będzie cud. Obalimy komunizm i wszystko będzie na tip-top. Tak nie bywa. Tu można zrozumieć i Mazowieckiego, i jego ministrów. Byli ostrożni, zdawali sobie sprawę, że w kraju jest wiele tykających bomb i trzeba ostrożnie się poruszać, bo jest zaminowane pole. Trudno też się dziwić ludziom, którzy chcieli szybciej: "No jak to, myśmy głosowali i miało być lepiej, a jest nawet gorzej".
Adam Michnik mówi też szczerze o tym, dlaczego Polacy nie zgadzali się z kursem Mazowieckiego:
Społeczeństwo żyło w poniżeniu i strachu, więc jak teraz ludzie widzieli, że wczorajszy sekretarz partii nagle się zrobił biznesmenem, jeździ mercedesem, a oni poszli na zasiłek, to frustracja narastała. Nie mam bezkrytycznego stosunku do rządu Mazowieckiego, prawdopodobnie wiele rzeczy można było zrobić lepiej, ale to był pierwszy raz w historii, rozbrajanie tych min było cholernie trudne.
W wywiadzie dla własnej gazety, Michnik dekomunizację porównuje do... bolszewizmu. -
Zbiorowa dekomunizacja, jeżeli jest dekomunizacją nie instytucji, tylko ludzi, jest po prostu naśladowaniem wzoru bolszewickiego. To się nazywało w Rosji "liszeńcy", zbędni ludzie: kapitaliści, kułacy. Pozbawiano ich praw - ubolewa redaktor naczelny "Wyborczej"
Źródło: niezalezna.pl
mak