W nocy przestało bić serce 17-letniego Kamila, który po wypadku samochodowym trafił do szpitala. Lekarze, którzy orzekli u niego śmierć mózgu, chcieli odłączyć go od aparatury. Przeciwko tej decyzji stanowczo protestowali bliscy Kamila.
17-latek trafił do wrocławskiej placówki kilka dni temu po wypadku samochodowym. Lekarze stwierdzili u niego śmierć mózgu oraz uzyskali zgodę na transplantację jego organów. Decyzję taką podjął ojciec nastolatka.
Wczoraj jednak pod wpływem rodziny i przyjaciół, zmienił swoją wcześniejszą decyzję i wystosował pismo do dyrektora, w którym kategorycznie zabrania odłączania swojego syna od urządzeń medycznych.
Wczoraj pod szpitalem im. Marciniaka przy ul. Traugutta we Wrocławiu zgromadziło się kilkadziesiąt osób, głównie szkolnych przyjaciół 17-letniego Kamila.
"Handel organami zamiast ratowania życia" - brzmiał jeden z transparentów, które protestujący przynieśli pod szpital. - Zostaniemy tam, dopóki nie będziemy pewni, że Kamil jest bezpieczny - mówi jeden z uczestników manifestacji.
W wypowiedzi dla Telexpressu TVP matka chłopaka mówiła, że według niej zostały popełnione karygodne błędy przy ocenie wydania protokołu zgonu mózgu – dokonano tego, kiedy Kamil był pod wpływem leków w śpiączce farmakologicznej.
Na Facebooku pojawił się
profil „Wybudzimy Kamila”, który zgromadził ponad 85 tys. osób.
Dziś „Gazeta Wrocławska” podała informację, że
w nocy serce 17-latka przestało bić.
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Wrocławska
rz