Wszystko potoczyło się niemal w 100 procentach zgodnie z książkowym piarowskim schematem. Wiadomość, że na jednym z teatralnych festiwali miała zostać wystawiona sztuka o bulwersującym tytule „Golgota Picnic”, w jeden dzień obiegła niemal wszystkie media. A to za sprawą informacji, że przeciwnicy jej wystawienia zamierzają zdewastować dużą część Poznania, a kto wie może nawet dokonać krwawej zemsty na aktorach.
Sztuczne, przekraczające wszelkie granice zdrowego rozsądku nagłaśnianie tej pseudosztuki
na pewno ma na celu odwrócenie uwagi od afery podsłuchowej, która jeśli się jej dokładniej przyjrzeć, jest dużo poważniejsza od tej, która zmiotła rządy socjalistów na Węgrzech.
Granice wolności
„Dramat” ten ma być wystawiony w co najmniej kilkunastu teatrach w całej Polsce. Tak jak przewidują piarowskie podręczniki, cały ten medialny rozgłos ma formę dobrze rozwijającego się „story”. Z początku mówi się o jednym spektaklu w Poznaniu, by następnego dnia poinformować, że został on odwołany, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo agresji i zamieszek ze strony protestujących. To jednak nie zakończyło sprawy.
W kolejnych dniach podano do wiadomości, że nagranie spektaklu będzie wyświetlane w co najmniej kilkunastu teatrach w naszym kraju oraz zostanie odczytany jego scenariusz w kilku miejscach w Polsce. Uzasadniono, że dzięki takiemu działaniu polski widz będzie miał możliwość skonfrontowania fabuły sztuki z zarzutami osób, które są takim artystycznym eventom przeciwne. Wypada zadać pytanie luminarzom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, czy jedzą oni każde śmierdzące jajko, by się przekonać, że rzeczywiście jest ono nieświeże. Aby to wiedzieć, wystarczy je przecież jedynie z pewnej odległości powąchać i nie trzeba go konsumować. To jednak zbyt trudne dla osób, które wmawiają nam, że artystyczna wolność wyrazu nie powinna mieć żadnych granic, a do głosu w tej sprawie prawo ma jedynie ten, kto to „dzieło” oglądał. Skoro jednak, przynajmniej statystycznie, większość naszego społeczeństwa stanowią osoby wierzące, dla których tego rodzaju wizja jest po prostu bluźniercza, artystyczna wolność powinna być ujęta w jakieś ramy.
Rozgrywanie Kościoła
Wszystko, co dzieje się wokół „Golgoty Picnic”, wpisuje się niestety w szerszy kontekst, gdyż doskonale pamiętamy, jak jakiś czas temu również nagłośniono bluźniercze dzieło polegające na ocieraniu się nagiego „artysty” o figurę ukrzyżowanego Chrystusa. W mediach dominowali zaś komentatorzy przekonujący, że nie ma w tym nic zdrożnego. Śledząc główne newsy w naszych mediach, trudno nie przypuszczać, że jest to działanie świadome, polegające na pewnego rodzaju rozgrywce rządzących z Kościołem. Co jakiś czas grozi się palcem ludziom wierzącym, by najwyraźniej znali oni swe miejsce w szeregu. Ta sytuacja nie ma nic wspólnego nie tylko z wolnością czy z artystyczną swobodą wyrazu, ale również z najzwyklejszym szacunkiem dla tych, którzy wierzą.
Prowadzona jest cyniczna gra, w której krok po kroku zagania się ludzi wierzących do narożnika. Jeśli Kościół zdecydowanie wyraża swoje opinie, to do mediów wpuszcza się wówczas znacznie więcej komentatorów tłumaczących, jaki ten nasz kraj jest zacofany i że coś z tym problemem trzeba wreszcie zrobić.
Obrażanie uczuć religijnych wyznawców jakiejkolwiek religii, chrześcijańskiej, muzułmańskiej czy żydowskiej, w taki sposób, jaki ma miejsce w naszych muzeach, teatrach czy mediach, nie ma nic wspólnego z prawdziwą wolnością.
Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jacek Szpakowski