Podobno większość kobiet jest w stanie odróżnić prawdziwego Armaniego, Gucciego czy Versace od imitacji. Analogicznie, doświadczony mężczyzna zauważy różnicę między prawdziwą whisky a jej podróbką, podobnie nie pomyli markowego rolexa z chińskim szmelcem sprzedawanym na kilogramy, chyba że podaruje mu to eks-minister Nowak. A w polityce?
Oto na naszych oczach wyroiło się sporo mężów stanu, polskich patriotów myślących kategoriami racji stanu, bezpieczeństwa energetycznego, dywersyfikacji dostaw paliw. Naraz okazuje się, że jak źrenicy oka należy strzec sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, uprawiać aktywną politykę wschodnią, troszczyć się o armię, dofinansować przemysł zbrojeniowy, za priorytety uznać łupki, gazoport. Słowem, wszystko to, co w ostatnich latach uznawane było za nieważne, kłopotliwe dziedzictwo po jagiellońskich mrzonkach Bliźniaków.
Gdyby ktoś spędził ostatnie siedem lat na Księżycu, może by im uwierzył. Reszcie trudno, chyba że bardzo chce i ma niezwykle słabą pamięć. Jakże to – nakazywali śmiać się z wymachiwania szabelką, a teraz straszą, że 1 września dzieci nie pójdą szkoły, jak w 1939 r.? Dokonali tak znaczącego postępu w stosunkach z Rosją, że stanęli nad przepaścią?
Skądinąd oryginały najłatwiej rozróżnić od namiastek po szczegółach.
Kiedy słyszymy: „Nie można ufać Putinowi”, warto zadać pytanie: „Od kiedy”? Przecież do niedawna mieliśmy do niego zaufanie bezgraniczne, bo tylko tym można tłumaczyć powierzenie śledztwa w sprawie, w której każdy przytomny człowiek może podejrzewać „uczestnictwo sprawcze”.
Oczywiście każdy może przejrzeć na oczy, tylko aby stać się wiarygodnym, musi wyznać swoje błędy, przyznać, że Kaczyńscy mieli rację, przeprosić naród i na zawsze zniknąć z polityki. W dodatku nie ma żadnej pewności, że jeśli wiatr się zmieni, wujek Barack odwróci głowę, a ciocia Angela zmieni front, nie nastąpi próba powrotu w stare koryto. W dodatku przy wielkiej obfitości słów nie widać kroków – decyzji ekonomicznych, planów przeniesienia jednostek wojskowych na wschód, podjęcia kwestii ustanowienia obrony terytorialnej... Oczywiście to wymaga czasu, ale pewne decyzje mogłyby zapaść od zaraz. Np. ograniczenie agentury wpływu. Gołym okiem można przecież dostrzec słowa i działania ludzi Moskwy – w mediach, przemyśle, dyplomacji, w Pałacu Prezydenckim.
Tu może paść odpowiedź: podejrzanych jest sporo, ale bardzo trudno oddzielić zwykłą głupotę i zacietrzewienie polityczne od służby obcemu mocarstwu.
Fakt, pewne rzeczy procesowo trudno udowodnić, ale przecież można odsunąć tych typów, po prostu na wszelki wypadek.
Ale czy można tego wymagać od władzy, która wprawdzie wykonała zwrot o 180 stopni, ale zawzięcie, na bezczelnego, udaje, że zawsze podążała w tym kierunku?
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski