Zrobił to prezydent państwa, które przez trzy długie lata zachęcało i zagrzewało Ukraińców do wojny, gwarantując im militarną i dyplomatyczną pomoc. Nie jestem fanem ani krętackiego, podporządkowanego oligarchom prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, ani dzisiejszej niewdzięcznej polityki Kijowa wobec Polski. Tym bardziej że mocno temu krajowi kibicowałem przez długi czas. Pokładam z kolei spore nadzieje w Trumpie i Elonie Musku, związane z ich ofensywą wymierzoną w lewicowy terror medialno-polityczny. Nie zmienia to jednak faktu, że dzisiejsze działania Trumpa są kontrowersyjne i nie wszystkim muszą się podobać. I wniosek z niego jest prosty – sojusze są ważne, ale przede wszystkim trzeba grać na siebie i na własną rękę. Ślepa wiara w Trumpa, podobnie jak ufność w Brukselę, to droga do tego, by znaleźć się w sytuacji Ukrainy.