Stanisław Sz., skazany za szpiegostwo na rzecz GRU na siedem lat więzienia, już ponad rok po wyjściu na wolność wraz z ojcem założył w Warszawie firmę, której został prezesem.
Sąd rejestrowy sprawdził bowiem, że rosyjski szpieg, który wyrządził poważne straty polskiemu bezpieczeństwu, nie figuruje w rejestrze skazanych. W przeciwnym wypadku nie mógłby zostać członkiem władz spółki. Sprawę ujawniłem w niedzielnym programie śledczym Republiki „Ściśle jawne”. Jak to możliwe, że siedmioletni wyrok Stanisława Sz. za jedno z najpoważniejszych przestępstw tak szybko uległ zatarciu? Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił udzielenia informacji na ten temat, twierdząc, że nie jest to informacja publiczna. Sprawa jest jednak bardzo poważna. Ten jeden z najgroźniejszych rosyjskich szpiegów złapanych w III RP – mimo że na wolność wyszedł trzy lata temu – jest osobą niekaraną. Może więc ubiegać się o niemal każdą pracę, bo w Krajowym Rejestrze Karnym jest „czysty”, a wszystko to dzieje się w sytuacji potężnego rosyjskiego zagrożenia.