Na Festiwalu Berlińskim pokazano dokumentalny film ukraiński w reżyserii Oksany Karpowicz p.t. "Przechwycone", przez półtorej godziny bez słowa komentarza prezentujący na tle obrazów z wojny rozmowy rosyjskich zbrodniarzy w mundurach z ich rodzinami. W trakcie całej projekcji i po jej zakończeniu na sali panowało przerażone milczenie. Co tak zaszokowało zblazowaną festiwalową publiczność?
Przytoczmy niektóre z przechwyconych przez ukraiński wywiad rozmów "bojców" z matkami, żonami i dziewczynami w Rosji...
„Żołnierz” (chyba zrozumiałe, dlaczego ujmuję to słowo w cudzysłów):
- Mamo, ale mi się spodobało torturowanie! Opowiem ci, jakich tortur się nauczyłem i jak je stosowałem.
I opowiada. Nie da się tego cytować. Na co mamusia odpowiada ze zrozumieniem:
- To normalne, synku, gdybym ja tam trafiła, też by mnie to rajcowało, a jak!
Inny bojownik o „denazyfikację Ukrainy” dzieli się takimi wrażeniami:
- Nie, wcale się tu nie stałem zły, po prostu zabijam "nazików". Wczoraj idzie nam naprzeciw kobieta z dwojgiem dzieci, a my ich rozwaliliśmy.
Matka:
Czasem zdarza się siedzącym w bezpiecznym miejscu rodzinom zaznać dysonansu poznawczego, gdy jakiś zdesperowany „mobik”, czyli przymusowo zmobilizowany jako mięso armatnie chłopak mówi co innego niż telewizja. Matka pyta:
Jeszcze inny z najeźdźców do żony:
W rozmowach tych głosy z Rosji są o wiele ciekawsze niż samych okupantów. Z tymi wszystko jasne - przyszli tu zabijać, gwałcić, torturować i rabować, ale to kobiece głosy ich matek i żon sprawiają, że widzom mróz idzie po kościach. Prezentują bowiem niewyobrażalny stopień dehumanizacji, zwłaszcza dla kobiet, z natury wojnie przeciwnych, tymczasem te kobiety proszą ukochanych mężów, aby jak najwięcej zabijali Ukraińców, nie żałując nawet dzieci, by zasłużyć na powrót w chwale do ojczystych domów. A gdy któryś wyrzuci z siebie w rozpaczy:
- Mamo, po co tu przyszliśmy?! Żyli sobie ludzie w spokoju, a my teraz pół kraju zasłaliśmy ich trupami! Po co?
Usłyszy od matki, uosobiającej najwidoczniej sławetną "Mat' Rodinu" surowe napomnienie:
- Nie śmiej tak mówić! Oni w ogóle nie są ludźmi! Wojuj dalej!
Zdumiewająco koresponduje to z listami żołnierzy niemieckiego Wehrmachtu z czasów II Wojny Światowej! Analizowane przez Stephena G. Fritza, wykładowcy historii na East Tennessee State University, w jego książce „Żołnierze Hitlera” pokazują znamienną ewolucję nastrojów, od radości i entuzjazmu w latach podboju Polski i połowy Europy, po zniechęcenie i desperację pod koniec wojny. Poraża jedno – otóż skala zbrodni i nienawiści do mordowanych nie zmniejsza się, a rośnie!
Mając już pełną świadomość przegranej, zbrodniarze w mundurach, zamiast odczuwać wyrzuty sumienia, przejawiają rosnącą wściekłość i zajadłość w świadomym okrucieństwie. Znający dobrze duszę niemiecką Goethe zanotował kiedyś:
Wkrótce po zakończeniu wojny na Zachodzie wielką popularność zyskała książka znana pod angielskim tytułem „Man’s Inhumanity” (|,,Nieludzkość człowieka”, 1949), której autorem był franciszkanin, ojciec Melchior Fryszkiewicz. Ten paradoksalny tytuł zapewne był skutkiem tego, że zakonnik sam przeżył piekło niemieckich obozów koncentracyjnych zorganizowanych pedantycznie przez naród filozofów, poetów i uczonych. W kontekście powstałego w tym samym czasie konceptu „nazistów”, jedynych winnych zbrodni popełnionych przez Niemców, ciekawie brzmią refleksje ojca Melchiora:
Po co to przypominać dziś, gdy ważniejsze wydają się postępy rosyjskiej armii na Ukrainie, czy rujnowanie Europy przez wcielanie obłędnych norm dyktowanych przez fanatyzm „aktywistów” albo skrywający się za nim cyniczny interes? Bo zarówno rosyjskimi zbrodniarzami, jak i wnukami „nazistów” Niemcami pod szyldem Unii ponownie podbijającymi Europę kieruje ta sama szatańska pycha nieuchronnie przemieniająca się w nienawiść do wszystkich innych.
Anonimowy internauta wrzucił do sieci intrygującą myśl:
Rosja jest po to, aby nikt nie zapomniał o istnieniu piekła.
To po co są Niemcy? Może jako wzorzec? Bo ta ich pogarda, buta i nienawiść zadziwiająco łatwo przyswajana jest przez kolaborantów złych sił, co widzimy po obecnych działaniach antypolskiej sitwy, która się dorwała do władzy w naszym kraju, te Bodnary i Tuski jeżdżące po ordery i apanaże do Berlina, niepomni ostrzeżenia Marszałka Piłsudskiego: „Jeśli mnie Niemcy chwalą, zastanawiam się, com Ojczyźnie złego uczynił.”
Buntujący się przeciw absurdalnym zarządzeniom rolnicy zdrowym chłopskim rozumem rozbijają demoniczne opętanie wspólne dla naszych agresywnych sąsiadów ze Wschodu i Zachodu. Bronią, jaką zamierza się przeciw zdrowo myślącym posłużyć władza jest właśnie nienawiść miastowych lemingów do rozbestwionego rzekomymi przywilejami wsiowego chamstwa.
Jednak sondaże pokazują, że buntowników popiera niemal 80% Polaków, co celnie ujęło hasło na trybunach „Legii”:
Czyżby nabierało aktualności także stare hasło warszawskich kibiców: „Donald, matole, twój rząd obalą kibole”? Wystarczy dodać: Z małą pomocą reszty narodu.