Parafrazując to, co w nowomowie niemającej związku z gramatyką języka polskiego oznajmił w swej kampanii prezydenckiej Trzaskowski, że „o tym są te wybory”, by nie można im było stawiać niewygodnych pytań, wreszcie do mnie dotarło, „o czym jest ten marsz”. Bo że wszyscy, łącznie z organizatorami dawno zapomnieli, iż miał być w obronie nieszczęsnej „pani Joanny z Krakowa” przed siepaczami PiS, to oczywistość, więc skąd ów 1 października? Jakaś nieznana szerzej rocznica?
I znalazłem – choć w 1939 r. pierwsze oddziały Wehrmachtu wkroczyły do Warszawy 30 września, dopiero nazajutrz, 1 października, odbyło się oficjalne wejście do miasta dziesięciu niemieckich dywizji 8 Armii gen. Johannesa Blaskowitza. A 5 października 1939 r., gdy trwały jeszcze ostatnie walki pod Kockiem, Hitler po raz pierwszy i ostatni przybył do Warszawy, gdzie w przystrojonych flagami ze swastykami Alejach Ujazdowskich odebrał defiladę Wehrmachtu. Czy zatem marsz miliona niepolskich serc jest tylko wstępem do właściwej defilady – nowej, IV Rzeszy, fundowanej przez Niemcy Europie pod flagą Unii Europejskiej?