Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rząd Izraela zatwierdził porozumienie z palestyńskim Hamasem w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy oraz uwolnienia zakładników • • •

Bohaterowie naszych czasów

Wielkie, niemodne słowo: patriotyzm – co dziś oznacza?

Wielkie, niemodne słowo: patriotyzm – co dziś oznacza? Z pewnością nie tylko ustną deklarację, bo (poza nielicznymi, uznającymi, że „polskość to nienormalność”) deklaruje go większość, niezależnie od tego, czy grupują się pod orłem białym, czy czekoladowym. Rzecz w tym, że patriotyzm lub antypatriotyzm realizuje się w praktyce, a jest nią codzienna praca dla dobra wspólnoty lub przeciw niej. Za polskim interesem narodowym lub wbrew niemu. Zapewne większość posłów, głosując zgodnie z dyscypliną partyjną za jakimś szkodliwym dla kraju rozwiązaniem, nie zdaje sobie sprawy, co czyni. Uważają się za patriotów – lewicowiec nie nuci przy goleniu „Międzynarodówki”, a platformista, idąc do kościoła, nie modli się o pomyślność dla Banku Światowego i międzynarodowych korporacji.

Oczywiście manifestowanie na każdym kroku sprzeciwu nie oznacza automatycznie patriotyzmu. Niemało jest poczciwców, mogących zaszkodzić bardziej niż najgorszy wróg. Zwłaszcza gdy prowadzi ich jakiś doskonale zakonspirowany agent wpływu.

Jednak przeważnie najlepszym testem w wypadku ludzi poważnych jest kwestia korzyści. Patriotyzm zazwyczaj bywa bezinteresowny. Niekiedy oznacza ryzyko, czasem łączy się ze stratami.

Kiedy salon obrzuca przedstawicieli mediów niezależnych dziesiątkami oszczerstw, jakże łatwo zauważyć, gdzie jest prawda. Zorientować się, kto komu płaci. I ile. Żeby było jasne. Ziemkiewicz, Wildstein czy Cejrowski, rezygnując ze swojej niepokorności, zostaliby z pocałowaniem ręki kupieni przez każde z mainstreamowych mediów. Tylko że jakoś nie chcą się sprostytuować.

Kiedy myślę o wzorach polskiego patriotyzmu, o których będą się uczyć przyszłe pokolenia, natychmiast wspominam dzielnych ekspertów smoleńskich. Ludzi Zachodu, którzy osiągnęli tam zawodowy sukces, zarabiają dobre pieniądze, zapuścili korzenie. A jednak dla sprawy, której na imię Polska, podejmują niewdzięczny trud – wiedząc, że zostaną opluci, sponiewierani, że będą pracować za darmo i jeszcze dopłacać, że agenturalne macki sięgną ich uczelni, spowodują trudności w pracy, zagrożą stabilizacji, może życiu.

A jednak robią to dla kraju, który uznają za swoją ojczyznę. Jak po Wielkiej Wojnie, światowej sławy naukowcy wracający do Polski Niepodległej – Narutowicz, Mościcki, jak młodzi, urodzeni na obczyźnie chłopcy, zasilający Błękitną Armię generała Hallera.

Pamiętam, jak po 10 kwietnia 2010 r. mój syn, od wielu lat mieszkający w Ameryce, koncertmistrz orkiestry symfonicznej, zadzwonił do mnie i zwierzył się, że kiedy usłyszał o tej narodowej tragedii w mediach i o spekulacjach, że może z tego wybuchnąć wojna, zaczął serio rozważać zgłoszenie się do wojska.

Nigdy w życiu nie sprawił mi większej satysfakcji!

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski