Sytuacja za naszą wschodnią granicą staje się coraz bardziej dynamiczna. Nie sposób odpowiedzialnie dokonać jej oceny.
Gdy oddajemy do druku ten numer „GP”, realne wydaje się kilka sprzecznych ze sobą scenariuszy. Albo mamy do czynienia z jakimś rodzajem puczu (kluczowe wówczas byłoby wsparcie ze strony części środowisk ścisłego centrum władzy), albo z maskaradą, której cel jest wyjątkowo złowrogi. Trzeba pamiętać, iż obie potencjalne ścieżki wydarzeń mają swoje zakorzenienie w historii Rosji. Czyli obie są możliwe.
Ale bez względu na charakter wydarzeń Polska potrzebuje silnego i skoncentrowanego na naszej racji stanu przywództwa. Cieszącego się także autorytetem w regionie, bo rola Polski w naszej części Europy jest dziś kluczowa i nie do zastąpienia.
I tak naprawdę tego będą dotyczyć jesienne wybory parlamentarne. Będziemy decydować o przyszłości Rzeczypospolitej w długiej perspektywie i w niezwykle niepewnych i trudnych czasach. Wręcz niebezpiecznych. One mogą być szansą na wybicie się, ale równie dobrze przepaścią, w którą wpadniemy na długie lata.
Trudno nie zgodzić się z przewodniczącym Platformy, iż nie ma trzeciej drogi. Faktycznie nie ma. Przed polskimi wyborcami wybór zero-jedynkowy, inne warianty opozycyjne i tak będą oznaczać rządy partii Tuska. Tuska, który jako polityk aspirujący do przejęcia sterów władzy w naszym kraju nie jest w stanie udzielić wiarygodnych odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania dotyczące istoty bezpieczeństwa RP. Dlaczego odpowiadając na oczekiwanie Kremla, sabotował negocjacje w sprawie tarczy antyrakietowej – w konsekwencji pozbawiając nas szansy na zainstalowanie na terytorium Polski kluczowego elementu systemu bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, co skutkowałoby stałą obecnością USA, silnym związaniem się Warszawy z Waszyngtonem w wymiarze strategicznym? Dlaczego obierał kierunek na Moskwę, gdy ta już była wyraźnie na wojennej imperialnej ścieżce? Dlaczego uzależniał Rzeczpospolitą od Federacji Rosyjskiej energetycznie, ale i poprzez relacje na poziomie służb specjalnych?
A przecież to tylko początek listy pytań. Lider PO ucieka przed nimi w agresję. I to nie przypadek, tylko przemyślana i zaplanowana strategia. Wulgarność i prostactwo mają odciągać uwagę od niewyjaśnionych relacji z Kremlem. Mają odciągać ludzi od ujawnianych co tydzień szokujących dokumentów, rzucających nowe światło na politykę resetu. Tusk liczy na to, że krzycząc o pełnych gaciach, żerując na historii dramatu kobiety w ciąży, zakrzyczy swoją przeszłość. Wygląda jednak na to, iż seanse nienawiści i pogardy obezwładniają już tylko najbardziej oddanych mu zwolenników.
Unikanie tematów dotyczących Kremla staje się coraz bardziej widoczne i czytelne dla szerszego grona wyborców, a politycy Platformy, pytani o sukcesy tuskowej nowej filozofii relacji z Rosją, wpadają w popłoch. Im gorzej będzie w FR, im zagrożenie ze wschodu wobec Polski będzie rosło, tym bardziej niewygodne będą dla przewodniczącego PO pytania o uległość wobec Moskwy.