To nie fotomontaż i zdjęcie wyrwane z kontekstu. Sekwencja fotografii jakie wyciekły z kancelarii premiera, a które ujawnił tygodnik "Do Rzeczy" nie pozostawia złudzeń. Władimir Putin z Donaldem Tuskiem dowcipkowali będąc 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku na miejscu katastrofy.
Co spowodowało rozbawienie na twarzach premierów? Nie wiadomo. Donald Tusk pytany o zdjęcia 8 listopada, zaatakował tygodnik "W Sieci",
który miesiąc temu zaprezentował jedno z nich. -
Na żadne pytania dotyczące tygodnika "w Sieci" nie będę odpowiadał, bo uważam się za człowieka przyzwoitego, staram się unikać ludzi nieprzyzwoitych i miejsc nieprzyzwoitych i wychodzi mi to w życiu. Nie będę komentował niczego, co prezentuje nieprzyzwoity tygodnik - stwierdził szef rządu. Wspierał go również Jacek Żakowski.
- Premier Donald Tusk robi słusznie. Skala absurdalności zarzutu, który szedł za tym zdjęciem, nie nadaje się do komentowania. Nie można się wdawać w takie komentarze - mówił publicysta "Polityki"
Również "Gazeta Wyborcza" w tekście Agnieszki Kublik postanowiła pomóc premierowi i 14 listopada opublikowała 30 zdjęć z tego miejsca.
W zdjęciach, które "GW" dostała z KPRM oczywiście nie było ilustracji tego zdarzenia. Jak napisał w "Do Rzeczy" Cezary Gmyz - gdy sam dostał te 30 zdjęć z kancelarii - okazało się że
"z opisu plików usunięto daty wykonania zdjęć, a pozostawiono jedynie datę ostatnich zmian. Dokonano ich 4 listopada 2013 r."
Tygodnik w najnowszym wydaniu opublikował kilkuzdjęciową sekwencję, klatka po klatce. Jak można się przekonać, premierzy żartują, a przyczyną rozbawienia były słowa Władimira Putina. Najpierw uśmiecha się tłumaczka (prywatnie żona szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego), następnie po usłyszeniu tłumaczenia sam Donald Tusk. Wtedy też pojawia się gest Tuska z zaciśniętymi rękami.
(zdjęcia Tygodnik "Do Rzeczy")
Paweł Graś kłamał twierdząc, że w Smoleńsku 10 kwietnia nie było miejsca na takie gesty. Niestety, było, a on był ich świadkiem. W dodatku miał świadomość, że mija się z prawdą. Zdjęcia pochodzą bowiem z Centrum Informacyjnego Rządu. W moim przekonaniu musiał je znać - mówi portalowi niezalezna.pl Cezary Gmyz, autor publikacji.
O sprawie zdjęć pisał również dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie" Samuel Pereira. "
Sprawa nieznanych zdjęć Donalda Tuska z 10.04.2010 r. jeszcze wypłynie. Jestem tego pewien, bo je widziałem. Zarówno ujęcia przed, jak i po. Zdjęć przedstawiających tą sytuację jest przynajmniej kilkanaście" - pisał na Twitterze 12 listopada. -
"CIR mnie obstawił (stanął pomiędzy) przy wychodzeniu PDT z konferencji. Pierwszy raz. Obawiali się jakiegoś pytania?" - pytał dwa dni później po konferencji prasowej premiera.
Źródło: niezalezna.pl,Do Rzeczy
mak