Patrząc na to, co dzieje się na Wschodzie, widać, że jesteśmy w przededniu, a być może już w trakcie rozpoczynającej się ofensywy ukraińskiej. Ofensywy, która ma szanse zdecydować o przyszłości Europy, a przynajmniej naszej części kontynentu, na dziesięciolecia.
Nie należy się łudzić, że armia rosyjska rozpadnie się od jednego uderzenia ani że Rosja przestanie istnieć z dnia na dzień. Jednak ta ofensywa może oznaczać, że Rosja już wojny nie wygra, ostatecznie straci na to nadzieję, jak też sposób przekonywania swoich obywateli, że jest zdolna pokonać Ukraińców. To oznacza, że będzie musiała szukać jakiegoś sposobu wycofania się z niej, godząc się z klęską. Rosja potrafi przeżyć terror, głód, głupotę swoich przywódców, natomiast dwie dwudziestowieczne rewolucje wybuchły po wielkich klęskach militarnych – jedna z Japonią, druga w czasie I wojny światowej z Niemcami. Wcześniej czy później dojdzie więc do tąpnięcia, które doprowadzi do diametralnej zmiany w Rosji, być może nawet rozpadu Federacji. To jednak proces, który nie nastąpi szybko, a raczej będzie trwał przez najbliższą dekadę. Niemniej będzie to bardzo ciekawy okres w historii naszego regionu, który może wreszcie złapie oddech.