Nie były to pierwsze święta, które próbowano nam obrzydzić.
W ostatnich latach wszystkim tym dniom towarzyszyła nagonka na Kościół i duchownych. Oberwało się też samym bożonarodzeniowym tradycjom. „Onet”, „Gazeta Wyborcza” i inne oświecone media przekonywały, że święta to trudny czas: nuda, marnotrawstwo jedzenia, drożyzna itd. Typowa mieszanka informacji prawdziwych, nieprawdziwych i wyolbrzymionych. Cały ten koktajl miał nas zniechęcić do tradycji i wspólnego przeżywania Bożego Narodzenia. Nie chodzi o jakieś głębsze metafizyczne zamiary ani chrystofobię. Święta radośnie potrafią obchodzić ludzie niewierzący, a w walkę z nimi wdają się czasem ci, którzy uważają się za chrześcijan. Tym razem celem było rozbicie wspólnoty, wspólnoty zlepionej z wiary, tradycji, ale też przeżywania polskości. Bo choć święta są w równym stopniu polskie, niemieckie, włoskie czy francuskie, to dla Polaków mają znaczenie szczególne. Ich rodzinność i symbolika pomagały nam wracać do korzeni narodu. To jest to, co zdaniem ideologów opozycji przeszkadza w zmianie władzy. Polacy jednoczeni wokół tradycyjnego systemu wartości wybierają inaczej, niż oni by chcieli, a w dodatku potrafią się mobilizować.
Boże Narodzenie po raz pierwszy próbowali zlikwidować komuniści. Robili to równie topornie jak ich naśladowcy z „Gazety Wyborczej”. Dziadek Mróz jednak Świętego Mikołaja nie wygonił. Mało tego, nawet „partyjni” dawali się zaciągnąć rodzinie na pasterkę. Wreszcie komuniści sobie odpuścili. Za Jana Pawła II polska pasterka i polski opłatek powędrowały nawet za granicę.
Po antykościelnych protestach sprzed dwóch lat wrócono do obrzydzania nam Bożego Narodzenia. Nawet zaczęto propagować nową nazwę dla tych wyjątkowych dni: „dzień karpia”. To szczególnie głupie, bo moim zdaniem wrogowie świąt chcieli zastąpić Boże Narodzenie najmniej ładnym obyczajem – jedzenia ryby, którą niejeden osobiście utłukł po przetrzymywaniu w wannie. Jak na oświeconych to całkiem ciemno.
Zastanawiałem się, czy ta kampania choć trochę podziała. Nie zadziałała. Ludzie po pandemii masowo wrócili do kościołów, w Krakowie dzień przed Wigilią zabrakło choinek, a wszystkie telewizje w Polsce od rana do nocy emitowały kolędy. Naprawdę wszystkie. Włączyłem w czasie świąt TVN 24, na chwilę. Szukałem jakichś „zbuntowanych” programów, a tam… emitowali piękny koncert tradycyjnych kolęd. Co za upadek. Władcy mediów zorientowali się, że ludzie im uciekną, jeśli pójdą na całość. Rozkraczyli się pomiędzy tym, co by chcieli, i tym, co musieli. Wspomniałem o tym na swoim twitterowym profilu i wówczas się zaczęło. Takiego steku wyzwisk jeszcze nie słyszałem.
Zabolało ich. Najzabawniejsze były wpisy, że nie dadzą sobie odebrać świąt. Jak to odebrać? Przecież ich nie chcieli. Kochani, bierzcie święta i czerpcie z nich całą gębą i płucami. Święta polegają na dzieleniu się, więc nie zabraknie. I teraz szczerze Wam życzę: by te święta w Was zostały. Wszystkim będzie lepiej.