To nie jest czas na transhumanizm. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, powróciły wartości czysto ludzkie, takie jak odwaga, honor, rycerskość. Śmierć zaglądająca w oczy sprawiła, że ludzie zamiast zastanawiać się, czy mogą stać się postludźmi, o wiele częściej zaczęli szukać źródeł swojego człowieczeństwa. W takim świecie dla pomysłów Elona Muska, który od dawna chce połączyć ludzki mózg z komputerem, zapewniając w ten sposób rzekomą nieśmiertelność jednostkom, nie ma za wiele miejsca.
Realna śmierć, koniec globalnego status quo sprawiły, że nie ma wielkiego zapotrzebowania na „genialne pomysły” Muska. Jakby tego było mało, okazało się, że rzekomy „geniusz” jest w kwestiach politycznych i geopolitycznych raczej kretynem. Jego pomysły „porozumienia” Ukrainy z Rosją dowodzą albo kompletnej naiwności, by nie powiedzieć wprost głupoty biznesmena. A fakt, że na krytykę Andrija Melnyka odpowiedział obrażeniem się i zapowiedzią wycofania wsparcia dla Ukrainy - pokazuje, że jest on także zwyczajnie dziecinny. Jak ktoś go skrytykuje, to zabierze swoje zabawki. Ta wojna ujawnia prawdę o konkretnych ludziach.
Ale - na co też warto zwrócić uwagę - Elon Musk, który na tej wojnie chce zrobić własny biznes, nie jest niczym wyjątkowym. Wielkie, globalne firmy robiły go już wcześniej. System ewidencyjny w niemieckich obozach koncentracyjnych został stworzony i był bardzo długo serwisowany przez IBM. Fanta powstała, by niemieccy żołnierze nie musieli pić zakazanej przez Hitlera Coca-Coli, ale mogli pić co innego. Hugo Boss produkował mundury dla Wermachtu. Bayer, słynny producent Aspiryny, w czasie II wojny światowej produkował (przed podziałem jako IG Farben) Cyklon B. Listę firm można ciągnąć dłużej. Kodak, Volkswagen to tylko niektóre z nich. Czy ktokolwiek ich kiedykolwiek z tego rozliczył? Nic bardziej błędnego. Trudno więc się dziwić Elonowi Muskowi, że on także chce na wojnie robić biznes.
A że to niemoralne, nieładne i nie tyle posthumanistyczne, ile zwyczajnie nieludzkie? Jakie to ma dla Muska znaczenie. Jego takie przyziemne zasady, jak moralność obowiązywać nie mogą. Nic w tym zaskakującego.