Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Reparacje to nie karta przetargowa

„Mogę zaznaczyć jak wszystkie poprzednie rządy federalne, że ta sprawa została ostatecznie uregulowana w prawie międzynarodowym” – stwierdził w rozmowie z niemieckim FAZ kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Nie powiedział nic zaskakującego.

Wcześniej przewidział to Karl Heinz Roth, niemiecki badacz spraw reparacji, w rozmowie z Olgą Doleśniak-Harczuk i Antonim Opalińskim w „Gazecie Polskiej Codziennie”. Roth powiedział, że właśnie ze względu na to, iż niemiecki rząd odrzuci polskie żądania, należy sprawę poruszyć przed międzynarodowymi instytucjami politycznymi od ONZ przez OECD aż po Unię Europejską. Żadna z nich nie ma mocy sprawczej w kwestii przymuszenia Niemiec do rozliczenia się za swoje zbrodnie, ale każda stanowi arenę, na której Niemcy do tej sprawy będą się musieli odnosić. 

Dominującym tonem płynącym od naszych sąsiadów jest komunikat, że sprawy reparacji nie ma, bo przecież w 1953 roku Polska, ich zdaniem, zrzekła się swoich roszczeń.

Argumenty o tym, że to nie jest prawda, nie trafiają do opinii publicznej, ale sygnały, które wysyłają politycy zza Odry, są czasem bardziej zniuansowane. Jeśli są to dyplomatyczne oferty rozwiązania problemu, to komunikowane są pokracznie i w gruncie rzeczy obraźliwie. Niemiecka państwowa telewizja Deutsche Welle za pomocą swojej polskojęzycznej redakcji przekazała w zeszłym tygodniu osobliwe zdanie szefa Bundesratu Bodo Ramelowa. Stojąc naprzeciwko Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie oznajmił on, że w sprawie reparacji ma do powiedzenia tylko tyle, że zna jedynie „ogólny raport, z którego wynika, że wszystko zostało zniszczone”, oraz że „jeśli spojrzymy na to, że w Europie wszystko było zniszczone, to pojawia się wiele pytań”. Ramelow precyzuje, jakich. Jego zdaniem, prawdziwe pytanie brzmi: „Co zrobimy z zagrożeniem, które stworzył Putin, atakując suwerenne państwo?” oraz sugeruje, że w rozmowach z Polakami, z którymi się spotyka, słyszy, że Polsce  bardziej od reparacji zależy na „klarownym stanowisku z sprawie Nord Stream 1 i Nord Stream 2”. Ta przedziwna konstrukcja intelektualna sugeruje, że niemiecki polityk kombinuje tak: Polacy chcą od nas reparacje w wysokości potrójnej wartości naszego budżetu. Jeśli nie zapłacimy, to pół świata będzie mówiło o tym, które z naszych firm budowały swoją potęgę na interesach z komendantami obozów śmierci, ile zarobiły na geszeftach z zarządcami komór śmierci, względnie ile garniturów noszonych przez eleganckich bossów z całego świata można było wyprodukować za zysk z kontraktów na uszycie mundurów SS. Nawet w dzisiejszych czasach to ciągle słaby PR, zwłaszcza że właśnie pół świata zastanawia się, dlaczego Niemcy nie chcą wysyłać na Ukrainę czołgów Leopard, choć chętnie sprzedawali je Rosji, która za ich pomocą tę Ukrainę najechała. Pytania, jak to się stało, że ta sama jednostka wojskowa, która szkoliła się na poligonie wybudowanym za grube miliony niemieckich euro, zaaplikowała zdobyte doświadczenia, mordując cywili w Buczy czy w Irpieniu, również nie pomagają w budowie wizerunku „moralnego mocarstwa”, które, jak mówi Olaf Scholz, ma przejąć odpowiedzialność za Europę. Skoro więc Polacy domagają się zapłaty za zbrodnie, musimy im coś dać. A pod ręką mamy akurat bezużyteczny Nord Stream i Nord Stream 2, na których wyłączeniu tak Polakom zależało. No to zaproponujmy, że my, Niemcy, w sprawie Nord Stream zmienimy zdanie. I tak nie płynie nim teraz ani kropla gazu i nie zanosi się na to, żeby to się zmieniło. Zacznie się negocjacje, podpisze porozumienie i sprawa będzie załatwiona. 

Tyle tylko, że to się nie zdarzy. Reparacje nie mogą stać się wyłącznie narzędziem przetargowym. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zgodzi się na rezygnację z reparacji za martwy Nord Stream czy za odblokowanie funduszy z KPO. Tej sprawy nie wolno odpuścić, bo nasi sąsiedzi coraz częściej przyjmują wizję historii alternatywnej. Tak jak Rene Nehring na łamach „Preußische Allgemeine Zeitung”, który pisze wprost, że Polacy „powtarzają o zbrodniach popełnionych przez Niemców podczas II wojny światowej – i systematycznie ignorują fakt, że byli nie tylko niemieccy sprawcy, ale także miliony Niemców, którzy nie mieli nic wspólnego ze zbrodniami nazistowskiego reżimu, a po wojnie padali ofiarami rosyjskich, czeskich, jugosłowiańskich i polskich sprawców”. Wypłacając przez następne 100 lat reparacje dla Polski za zamordowanie 6 milionów polskich obywateli trudno będzie uczyć dzieci w szkołach, że to nie Niemcy, lecz Polacy odpowiadają za zbrodnie II wojny światowej.

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń