Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Rozważania

Nie wiem, czy to przypadek, ale ostatnio z ogromnym zapałem zabrano się u nas za dekonstrukcję mitów. Co zabawne, walka z polską świadomością historyczną, owym istotnym lepiszczem narodowej wspólnoty, następuje dziś z prawa, z lewa i od środka.

Nie wiem, czy to przypadek, ale ostatnio z ogromnym zapałem zabrano się u nas za dekonstrukcję mitów. Co zabawne, walka z polską świadomością historyczną, owym istotnym lepiszczem narodowej wspólnoty, następuje dziś z prawa, z lewa i od środka. I choć z jednej strony na sztandarach wypisano wolę dotarcia do naprawdę historycznej prawdy, a celem innych jest ustawiczne zawstydzanie Polaków i pogłębianie ich kompleksu niższości, efekt jest ten sam – hodowanie wykorzenionych „Priwislinców”. Co nie udało się zaborcom, komunistom i nazistom, może udać się samym Polakom.

Oczywiście mit, za sprawą malarzy i pisarzy, różni się od historycznej prawdy (inna sprawa, prawda ta zawsze będzie przybliżona), ale czy zmieni jej istotę?

Można znaleźć uproszczenia w wizjach Sienkiewiczowskich czy Matejkowskich, ale dzięki nim suchy przekaz stał się żywy i głęboko zapadł w pamięć pokoleń. Niezależnie bowiem od artystycznych dodatków i uproszczeń – kniaź Jarema, książę Józef czy Stańczyk istnieli naprawdę, podobnie jak szarża pod Somosierrą, obrona Zbaraża czy protest Rejtana.

Poza tym, współczesne wystawianie cenzurek naszym przodkom na podstawie obecnej wiedzy jest po prostu śmieszne. W naukowych dysertacjach kiepskie oceny naszej kadry dowódczej w 1939 r., np. według prof. Pawła Wieczorkiewicza, mogą być inspirujące. Przeniesione do popkultury tylko zaciemniają obraz i nie tłumaczą, jak ta „fatalnie dowodzona armia” przez miesiąc (dłużej niż Francja) opierała się najpotężniejszej bojowej machinie świata. Podobnej dekonstrukcji z perspektywy współczesnej wiedzy i mentalności poddawane jest Polskie Państwo Podziemne czy Solidarność. Późny wnuk „solidaruchów” może mieć trudności ze zrozumieniem, jak podszyta agenturą opozycja i spenetrowane szeregi przywódców związkowych mogły stworzyć dziejowy fenomen. A może właśnie dlatego im się udało? Zapewnienie Gierka przez ministra Kowalczyka, że na czele trzech wielkich strajków stoją „nasi”, sprawiło, że nie sięgnięto po wariant siłowy. A agenci byli pod presja mas i nieumoczonych kolegów.

Podobnie chętnie umniejsza się rolę Solidarności w przełomie roku 1989, twierdząc, że była to wyłącznie „zmowa elit”, a wszystko zaplanowało KGB. Biorąc pod uwagę, że efektem było wyzwolenie Europy Wschodniej, rozpad ZSRS i nieuchronna utrata roli supermocarstwa – tylko pogratulować „planistom”. (To, że Zachód nie wykorzystał koniunktury – nie wypchnął Rosji z pierwszej dziesiątki państw i nie zapobiegł putinizmowi, kiedy mógł – to inna sprawa).

Historia w ujęciu naukowym jest skomplikowana i wieloznaczna – nie brak bohaterów ocierających się o zdradę i wielkości popadających w małość.

Jednak jak bez wersji uproszczonych, bez jednoznacznych wzorców do naśladowania, uczyć młode pokolenia miłości ojczyzny, jak wychowywać patriotów? Nie ma edukacji bez osobistych jednostkowych przykładów. To się sprawdzało od starożytności po dziś dzień i szaleństwem jest wierzyć, że zastrzyki z Gombrowicza lepiej posłużą naszym następcom niż te z Trzech Wieszczów i Sienkiewicza.

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski