10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Toast wódką „Gorbaczow”

Umarł wielki światowy przywódca, który tak umiłował wolność i demokrację, że opętany ideą niesienia wyzwolenia narodom Związku Sowieckiego i Europy Wschodniej, rzucił wyzwanie betonowi partyjnemu i zupełnie pokojowo rozmontował komunizm, a następnie i sam ZSRS. No, może niezupełnie tak było, ale przecież o zmarłych albo dobrze, albo wcale.

Kłopotliwy to wymóg, gdy dookoła mówi się jednak o kimś, kto opuścił nasz świat, aż za dobrze. Tak niestety jest w przypadku Michaiła Gorbaczowa, który po 91 latach życia weryfikuje właśnie prawdy materializmu dialektycznego, dotyczące Boga i życia po życiu. Lub konfrontuje je ze swoimi późniejszymi poglądami, bo w ramach jego lukrowanej biografii mieści się ponoć i nawrócenie, i to nawet nie takie w wersji „last minute”, jak u Jaruzelskiego.

Nie mi to oceniać, niemniej warto pamiętać samemu i przypominać innym, że, w bardzo dużym skrócie, Gorbaczow zastał kraj i system ledwo już dyszący, sypiący się i robiący bokami. Ta kondycja spektakularnie dala o sobie znać w samych początkach jego panowania, gdy doszło do katastrofy w Czarnobylu. Dramatu, którego bynajmniej żadna nowa jawność nie objęła, ot, po staremu spędzono nieświadomych zagrożenia ludzi, jednych do akcji ratunkowej, innych na pierwszomajowe pochody. 

Potem „Gorbi” dalej i skuteczniej pracował nad wielką operacją takiego oszukania zachodu i przepoczwarzenia wschodu, by przy minimalnych stratach i maksymalistycznych hasłach jak najwięcej zostało tak, jak było. W najważniejszej sprawie się udało, bo choć komuniści stali się tylko koncesjonowaną opozycją, kagiebistom przypadła rola władców na kolejne dekady i końca tej władzy nie widać. 

Na niepodległość wybiły się natomiast niektóre przynajmniej narody imperium, lecz zapłaciły za to często cenę krwi i to samemu, dziś pośmiertnie wysławianemu, Gorbaczowowi, na którego rozkaz, nie tylko w najbliższym nam Wilnie, ludzi rozjeżdżały czołgi i dosięgały strzały, jeszcze w 1989 roku. Gorbaczow odpadł w kolejnych partyjnych rozdaniach, ratując tym samym ciepły wizerunek ojca przemian. Ich symbolem było też nazwanie jego imieniem wódki, co moim zdaniem całkiem trafnie podsumowuje tę postać. Wódka, tak jak jej patron, ma przecież otumaniać. 

Po poziomie zadęcia mów pożegnalnych i nekrologów widać, że co jak co, ale to się ostatniemu przywódcy ZSRS udało. Zachodni egocentryzm każe żegnać go bez pamięci o ofiarach z Litwy, Gruzji, Armenii czy nawet ochoczo wyzyskiwanego przez dzisiejsza popkulturę Czarnobyla. Cóż, pozostaje nam nie przyłączać się do toastów wódką „Gorbaczow”. Zamiast tego popatrzmy na gimnastykę, jaka czeka zachodnich moralistów, którzy będą chcieli wybrać się na jego pogrzeb i w czym zapewne ani żaden wulkan, ani żadne restrykcje im nie przeszkodzą. 
 

 



Źródło: niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski