W Polsce od dawna trwa festiwal politycznej niegodziwości wobec Lecha Kaczyńskiego. Z jego kolejną odsłoną mamy do czynienia w Tarnowie, gdzie tamtejsi rządzący i elektorat totalnej opozycji długo robili, co mogli, żeby pomnik prezydenta Polski nie stanął w mieście. W minioną sobotę aktywiści opozycji starali się zakłócić odsłonięcie pomnika, a na początku tygodnia prezydent Tarnowa wciągnął w sprawę lokalną prokuraturę.
Wszystko to jest oczywiście odpryskiem tego, co dzieje się w szerszym planie: metapolitycznym, geopolitycznym, kulturowym i cywilizacyjnym. Bardzo zły przykład dają od lat platformerskie władze stolicy Polski – ich małość i małostkowość, niechęć do godnego upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego są oczywiście dyktowane partyjną rozgrywką. Są to jednak wyłącznie objawy – znaczna część elit, które zdecydowały o kształcie III RP, dała się zamknąć w jakiejś skarłowaciałej wizji polskości, podporządkowanej potężnym siłom ze Wschodu i z Zachodu. Pomylili Realpolitik z kunktatorstwem, koniunkturalizmem i tchórzostwem. Lech Kaczyński za ich błędy zapłacił największą cenę. Jest dla nich wyrzutem sumienia. I dlatego tak nienawidzą jego pamięci.