10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Drobiazgi

Jeśli przyrost poparcia dla jakiejś formacji politycznej zwykło się porównywać do kuli śniegowej, tak jego spadek do topienia bałwana. Z Platformy Obywatelskiej został jeszcze nos-marchewka i wilcze oczy-węgielki, ale tylko czekać, jak miotła z ła

Jeśli przyrost poparcia dla jakiejś formacji politycznej zwykło się porównywać do kuli śniegowej, tak jego spadek do topienia bałwana.

Z Platformy Obywatelskiej został jeszcze nos-marchewka i wilcze oczy-węgielki, ale tylko czekać, jak miotła z łapy wypadnie.

Co ciekawe, ten proces nie wynika wcale z gwałtownego ocieplenia. Tak jak długi czas niewytłumaczalne było utrzymywanie się wysokiego poparcia społecznego, tak trudno wykazać bezpośrednie (pośrednich jest aż nadto) powody obecnego trendu.

Analiza zdarzeń dziejowych przynosi zadziwiającą konstatację – nawet kiedy spełnione były wszystkie powody do przewrotu, przełomu lub rewolucji, potrzebny był katalizator, kropla przelewająca czarę. Gdzieś nie dowieźli napojów wyskokowych, policmajster spoliczkował kobietę, zwolniono z pracy suwnicową, która i tak za parę miesięcy miała iść na emeryturę...

Platforma nazbierała sobie nielichą hipotekę i jak dobrze pójdzie, trzeba będzie wziąć kredyt z Unii na budowę nowych więzień. Ale co najbardziej wkurzyło ludzi? Nie miliardowe przekręty, nie absolutnie niesuwerenna polityka zagraniczna, nie ogromniejące kłamstwa smoleńskie. Pięć złotych, których pożałowała Bufetowa na bilet do parku, zegarki Nowaka, dach nad Stadionem Narodowym. W tych drobiazgach widać bowiem to, co ludzi wkurza najbardziej – arogancję władzy, pogardę dla prawa i obywateli...

I władza zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Tyle że w chaotycznej obronie topi się jeszcze bardziej. Najświeższy przykład to ostatni Kongres Platformy. Takiej ochrony nie widziano od czasów spotkania Wielkiej Trójki w Teheranie. I czegoż się ulubieńcy narodu tak bali? Wymyślonego przez siebie „agrobombera”, redaktora Gmyza z walizką trotylu (którego, jak wiadomo, nie ma), Ziemkiewicza, który samopięć z grupą narodowców chciałby rozbić obrady, Ojca Dyrektora z bukłakiem wody święconej...

Tymczasem okazało się, że kongres obchodzi społeczeństwo tyle co zeszłoroczny śnieg. A żartownisie opowiadają, że powzięte zabezpieczenia miały nie tyle chronić delegatów przed ludnością, ile ludność przed delegatami. Najbardziej pomysłowi twierdzą, że płoty, patrole i motorówki były po to, żeby delegaci nie pouciekali do PiS.

Co prawda, to prawda, chociaż jeszcze dużo przygód przed nami – metaforyczny bałwan wprawdzie się topi, ale wiele szkody może jeszcze zrobić – nęka go trzęsionka propagandowa, biegunka legislacyjna oraz stwardnienie rozsiane służb.

Nie wiem, jakim nowym hasłem spróbują skokietować naród – ja uważam, że najbardziej na czasie byłoby „Nie znacie dnia ani godziny”.

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski