Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Grupa Schroedera

Gerhard Schroeder nie jest ze swoim dobrowolnym zaangażowaniem w służbie Kremla jedyny ani wyjątkowy. Być może jest jednak najgorszy i dlatego nawet w kochających jeszcze miesiąc temu Rosję Niemczech stał się równocześnie symbolem, wrogiem numer jeden i kozłem ofiarnym. Byłego kanclerza opuścili współpracownicy, stracił też różne tytuły honorowe, a jego partyjni koledzy zastanawiają się, co zrobić, by wreszcie przestał być członkiem niemieckiej socjaldemokracji. Trochę przypadkiem, na fali wszystkich tych wydarzeń, dowiedzieliśmy się właśnie, że do 1 marca był też doradcą medialnego koncernu Ringier Axel Springer. 

To paneuropejskie imperium medialne, niemiecko-szwajcarska własność, w Polsce posiada kilka tytułów prasowych, w tym dziennik „Fakt” i tygodnik „Newsweek”, oraz dużą grupę portali internetowych z Onetem na czele. 

Precyzyjnie wycyzelowany wizerunek Putina

Trudno oceniać, czy to faktycznie właśnie obecność Schroedera w firmie sprawiała, że jej media przekaz wobec Rosji i samego Putina przez całe lata koncentrowały na ocieplaniu wizerunku bandyty z Kremla. Czy wręcz przeciwnie, ze swoim finansowym uzależnieniem od Rosjan i sympatią do ich lidera ekskanclerz po prostu był wśród swoich? 

Gdy w styczniu Onet zamieścił artykuł, z którego polski czytelnik mógł się dowiedzieć, że „Władimir Putin jest wielkim pasjonatem sportu. Jeździ konno, gra w hokeja i ma czarne pasy sztuk walki”, internet mocno się zagotował. Tekst został zmieniony, lecz stał się okazją do przypomnienia wielu wcześniejszych materiałów na ten sam temat. „Władimir Putin – człowiek pełen tajemnic. Jak dobrze znasz prezydenta Rosji? Sprawdź się w naszym quizie!” – zachęcał portal w czerwcu zeszłego roku, pisząc, że „(…) nazwisko [Putina – K.K.] budzi respekt i fascynację, a jego biografia to gotowy scenariusz na film. Od chłopca, który wychował się w biednej dzielnicy, po jednego z najpotężniejszych polityków świata”. Czysty zachwyt, bez żadnej gry cieni i akcentów. Quiz nie pyta o to, w którym mieście rosyjskie służby miały wysadzać bloki mieszkalne, by zwiększyć szanse wyborcze Putina, ani jaką trucizną truto kolejnych przeciwników władcy, wyłania się z niego obraz podobny do tego, jaki lata wcześniej gwiazdki rosyjskiego dance przedstawiły w przeboju „takoj, kak Putin”, opisującym wymarzonego chłopaka, który jest silny, ale nie bije i nie pije – jak Putin. 

W reakcji na tekst o wielkim rosyjskim sportowcu portal TVP Info zebrał więcej podobnych perełek, takich jak choćby notatkę o wiecznie młodym i zdrowym przywódcy, tym razem z medycznej odnogi portalu, czy świętowanie stulecia Bitwy Warszawskiej publikacją antypolskich świadectw sowieckich jeńców. Z kolei w dniu, w którym rozpoczęła się wojna na Ukrainie, należący do tej samej rodziny młodzieżowy Noizz opublikował artykuł, w którym młodzi rozmówcy jego reporterów deklarowali natychmiastową ucieczkę w przypadku zagrożenia militarnego w Polsce. Po fali krytycznych komentarzy i ta publikacja zniknęła, ale została dobrze zapamiętana. 

(Dez)informacja prywatna i ta bardziej oficjalna 

W 2017 r. dziennikarz Onetu Kamil Dziubka postanowił zawstydzić polską dyplomację, publikując dość specyficzne zestawienie. „Władimir Putin wysłał życzenia do 41 szefów państw i rządów. Najdłuższe prezydentowi Chin. Najkrótsze premierowi Kanady. Są życzenia dla Trumpa, Macrona i Merkel. Na liście również prezydent Czech Zeman i Viktor Orbán. Polska pominięta”. Dyplomatyczny dramat. 

Wpis ten przypomniano, gdy sam Dziubka zapragnął być dyplomatą i napisał do amerykańskiego senatora Marco Rubio. Gdy Amerykanin skrytykował Unię Europejską za nakładanie sankcji na Polskę w chwili, gdy nasz kraj pomaga setkom tysięcy uchodźców, Kamil Dziubka z troską zauważył, że senator zapewne nie wie za wiele o sytuacji w Polsce (i na Węgrzech) i powinien porozmawiać o tym z kolegą, zaangażowanym wcześniej w obronę TVN. 

To chyba dobry moment, by przywołać drugie, obok informacji o pracy Schroedera dla Axel Springer, najważniejsze dla tego tekstu wydarzenie, zeszłotygodniowy wywiad z Georgette Mosbacher dla portalu Interia. Mosbacher mówiła w nim o tym, że narracja o zagrożeniach dla polskiej praworządności, przyjmowana bezkrytycznie zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Europie, okazuje się elementem rosyjskiej dezinformacji. Co więcej, była ambasador powiedziała o tym właśnie w kontekście unijnej rezolucji wzywającej do karania Polski, nie ma tu więc już właściwie żadnego pola do manewru. Czy jest to element głębszej zmiany nastawienia Amerykanów do kwestii Polski i polskiej polityki? Pożyjemy, zobaczymy. 

Ciekawe, czy refleksja ta obejmie również zachowanie tak bronionej przez naszych sojuszników TVN, wpisującej się często i chętnie w korzystne dla Rosji narracje. Jak ostatnio, gdy korespondent na Ukrainie Andrzej Zaucha mówił o tym, że rezygnacja z części terytorium może być dla tego kraju konieczna. Co ciekawe, Zaucha wcześniej był stałym gościem rosyjskich manewrów wojskowych, które z dużym entuzjazmem relacjonował w mediach społecznościowych, z których dziś kasuje wiele ze swoich wpisów. Równocześnie powielał też korzystną dla Rosji dezinformację dotyczącą kryzysu granicznego prowokowanego przez Białoruś. 

Okładkowy przekaz Lisa idzie w świat

TVN i Onet od lat nie mają już tych samych właścicieli, wróćmy więc do niemiecko-szwajcarskiego koncernu, który właśnie pozbył się ze swojego pokładu skompromitowanego niemieckiego polityka. Gdy zaczęła się wojna, Tomasz Lis przypomniał okładkę „Newsweeka” stawiającą znak równości między Putinem i Jarosławem Kaczyńskim, pisząc, że jest ona nadal aktualna. Wzbudziło to oburzenie w grupie dużo szerszej niż sympatycy PiS, Lis jednak z niczego się nie wycofał. Gdy publikował swój wpis, Putin był już wojennym agresorem. Kilkanaście dni później bez cienia wątpliwości prezydenta Rosji nazwać można zbrodniarzem wojennym, przy czym nie piszę tu już o rzeczach, o których wszyscy wiedzą lub których się domyślają, trudno jednak jest je udokumentować, a wręcz przeciwnie, o wydarzeniach, które rozegrały się na oczach całego świata. W tym – o mordowaniu kobiet i dzieci w ukraińskich miastach. 

Tymczasem przekaz Lisa (tolerowany przez jego pracodawców z RASP) podchwytuje polski profil Europejskiej Partii Ludowej, współtworzonej przez Platformę Obywatelską i Polskie Stronnictwo Ludowe, zamieszczając sklejone w jeden obraz połówki zdjęć lidera PiS i mordującego ukraińskich cywili prezydenta Rosji. Wszystko pod hasłem „stop putinizacji Polski” i obrony „praworządności”. Gdy Lis decydował się na to bezczelne graficzne zestawienie po raz pierwszy, był lipiec 2019, pięć lat po rozpoczęciu napaści na Ukrainę. Gdy przypomniał i uznał aktualność pracy grafika – 24 lutego 2022. Gerhard Schroeder doradcą jego pracodawców miał być jeszcze przez tydzień. 

Narracyjna fala za falą

Niemcy wciąż realizują politykę Rosji i uczynienie ze Schroedera kozła ofiarnego tej wielkiej medialnej operacji, mającej wykazać, że jest inaczej, niczego nie zmieniło. Aby to zobaczyć, nie trzeba wcale śledzić polityki żadnego z naszych sąsiadów. Wystarczy popatrzeć, co robią nasi politycy czy dziennikarze mający z Niemcami związki czy to finansowe, czy organizacyjne. Kolejne narracyjne fale, mające zakwestionować tam, gdzie się da, zdolności i zachowanie Polski jako takiej (obronność, kryzys graniczny na granicy z Białorusią) lub uderzać punktowo w rząd lub, jak ostatnio, w Kościół. 

Po fali artykułów o polskim rasizmie przyszły oskarżenia o brak rządowej pomocy i koordynacji pomocy dla uchodźców, w niedzielę zaś, zapewne spontanicznie i z dobrego serca, dziesiątki polityków i aktywistów zarzuciły Kościołowi bierność w kwestii Ukrainy. I choć w odpowiedzi setki internautów wykazały aktywność zarówno zwykłych parafii, jak i hierarchii i episkopatu, przekaz poszedł i utwierdził dotychczasowe podziały społeczne. Tak samo, jak wcześniej zrobiły to choćby grafiki Lisa czy EPL. 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Karnkowski