Na zaproszenie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w Polsce gościli liderzy najważniejszych ugrupowań politycznych, które z niepokojem patrzą na zachodzącą coraz śmielej światopoglądową liberalizację Unii Europejskiej – wkraczającą w życie kulturowe, społeczne czy rodzinne; przekształcanie się wspólnoty w instytucję zarządzaną przez „samowybierające się elity”, zawłaszczanie kompetencji państw narodowych. Okazuje się, że już sama próba dyskusji o wizjach reformy Unii Europejskiej jest przez liberalnych polityków, także z polskiej opozycji, przedstawiana jako zamach na UE, przejaw prorosyjskości i działanie ręka w rękę z Władimirem Putinem. Absurdalność tych zarzutów tylko pokazuje, jak bardzo oni boją się jakiejkolwiek zmiany, w następstwie której mogliby utracić zdobywaną przez lata uprzywilejowaną pozycję. Milczenie o problemach, z jakimi boryka się wspólnota europejska, unikanie szczerej o tym dyskusji bynajmniej nie jest przejawem troski o nią, lecz jedynie o własne partykularne interesy. Interesy, które zachodni politycy robią właśnie z Putinem… chociażby przy budowie Nord Streamu 2.