Jednak scenariusz mógł być zupełnie inny. I zdaje się, że miał być inny. Prezydent Warszawy we współpracy z sędziami chciał doprowadzić do jego delegalizacji. Próby zakłócenia tego patriotycznego pochodu przez kontrmarsze i wywołanie gigantycznej burdy, gdy płonie nasza wschodnia granica – to scenariusz wojny hybrydowej, realizowanej, świadomie lub nie, przez opozycję, a szczególnie przez tych, którzy próbowali zdelegalizować ten marsz. Tylko mocne nerwy polskiego rządu i ogromna odpowiedzialność – przejęcie organizacji marszu przez państwo – sprawiły, że nie doszło do tragedii.
Trzeba jednak z tego wyciągnąć wnioski, i to nie tylko polityczne. Również powinien je wyciągnąć polski kontrwywiad. Bo choć prezydent Warszawy znany jest ze skrajnie głupich decyzji, ta przekracza granice jego typowej niewydolności intelektualnej. Wydaje się, że jednak liczył na to, iż dojdzie do zaostrzenia sytuacji również w stolicy. Pytanie, dlaczego mu na tym zależało w takim właśnie momencie.