Chyba nikogo nie zaskoczyło to, że prezydent zgodził się na wprowadzenie stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym na wschodzie kraju. Mam wrażenie, że doba oczekiwania na tę decyzję wiązała się z symboliką dat i chodziło o to, żeby uniknąć podjęcia jej 1 września.
Natomiast sam stan wyjątkowy raczej ma charakter symboliczny – utrudni co najwyżej działania, które mogą destabilizować pracę wojska i funkcjonariuszy Straży Granicznej, czyli de facto działania zaprojektowane na Kremlu. Niestety mamy wyjątkową opozycję i wyjątkowe media, które na pierwsze życzenie Mińska i Moskwy potrafią natychmiast przystąpić do wspierania ich pomysłów. Nie ma takiej opozycji żaden z krajów bałtyckich, ale nawet na Ukrainie, gdzie jest ogromna mniejszość prorosyjska, w czasie konfliktu z Rosją siły te nie podnoszą głowy, wiedząc, że będzie to fatalnie odebrane przez większość społeczeństwa. Polska jest jakimś dziwnym dziedzicem tradycji targowickiej i komunistycznej, gdzie tak łatwo zapomina się, że pewne czyny są w istocie działaniami na rzecz wroga kraju. Dzisiaj powoli ta granica jest przekraczana przez wielu aktywistów, polityków, ale też niestety wiele mediów wywodzących się z komunistycznych służb.