Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Niemcy i Rosja walczą o Cypr

Widzenie w cypryjskim kryzysie jedynie przykładu presji mocarstw unijnych oraz biurokracji finansowej na maleńki kraj „broniący swej suwerenności" byłoby tanim sentymentalizmem. Polskiej opinii publicznej warto zaś ukazać całą złożoność politycz

Widzenie w cypryjskim kryzysie jedynie przykładu presji mocarstw unijnych oraz biurokracji finansowej na maleńki kraj „broniący swej suwerenności" byłoby tanim sentymentalizmem. Polskiej opinii publicznej warto zaś ukazać całą złożoność politycznych konsekwencji tej sytuacji, które nie są bez znaczenia także dla Polski.

Cypr wytwarza zaledwie 0,2 proc. PKB strefy euro. Na ratowanie jego finansów Eurogrupa przeznaczyła 10 mld euro, przy 383 mld euro, które unijni podatnicy wydali dotąd na programy pomocowe dla Grecji, Portugalii, Irlandii i Hiszpanii. Wyspa Afrodyty traktowana więc była raczej jako laboratorium do testowania możliwości przeprowadzenia określonego rodzaju terapii, niż jako wyzwanie samo w sobie. Zapomniano jednak, że w bankowości liczy się nie tylko wielkość zasobów finansowych, ale i zaufanie do systemu zarządzania nimi. Lekceważący stosunek do któregokolwiek z udziałowców danego systemu, choćby i najmniejszego, podważa zaufanie do niego ze strony wszystkich innych, z których żaden nie ma pewności, czy jest „dostatecznie duży", by traktowano go z szacunkiem. Decyzje w kwestii Cypru wpłyną zatem na stabilność systemów bankowych w Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Słowenii, we Włoszech i w każdym innym kraju, który znalazłby się w kłopotach, kłopoty te pogłębiając.

Niemieckie interesy

Jeroen Dijsselbloem, holenderski minister finansów przewodzący obecnie Eurogrupie (radzie ministrów finansów państw strefy euro), w przypływie szczerości powiedział, że decyzje dotyczące Cypru staną się wzorem do postępowania w stosunku do innych krajów Unii Gospodarczej i Walutowej (UGW) dotkniętych kryzysem. Europejskie giełdy zareagowały na tę deklarację spadkiem notowań.
Liczni członkowie naszych salonowych „elit" boją się, że jeśli decyzje finansowe zostawi się Polakom, ci uwiedzeni przez populistów, poprą rozmaite szaleństwa rozdawnicze. Bezpieczniej jest więc oddać te sprawy w gestię „fachowców z Brukseli" i nałożyć Polsce wędzidło zewnętrzne, dyscyplinujące jej finanse. Przykład Cypru pokazuje, że „fachowość" unijnych biurokratów jest mitem. Dotąd zarzucano UE, że ratując banki, prowadzi politykę „nacjonalizacji ich strat i prywatyzacji zysków". Pomoc publiczna chroniła prywatne banki przed upadkiem, przenosząc koszty tej operacji na podatników. Kręgi finansowe zaś niechętnie dzieliły się zyskami, nie wspierając celów publicznych, lecz prywatyzując dochody. (Wyjątek stanowią Węgry, gdzie rząd Viktora Orbána wymusił na bankach – w tym i na zagranicznych – przejęcie części ciężarów walki z kryzysem finansów państwa).

Nacisk na Cypr, by sięgnął do zasobów bankowych, czyli do kieszeni klientów tych instytucji, był szczególnie popularny w Niemczech. RFN – największe mocarstwo UE i główny płatnik ratujący stabilność strefy euro – jest bowiem dobrze funkcjonującą demokracją. 22 września br. czekają ją wybory do Bundestagu i kanclerz Angela Merkel nie ma ochoty tłumaczyć się swoim współobywatelom w trakcie kampanii wyborczej z powodów, dla których pieniądze podatników niemieckich mają ratować cypryjskie banki, gdzie olbrzymie kwoty złożyli rosyjscy oligarchowie, piorący w tym podatkowym raju swoje brudne pieniądze.

Uderzenie w Rosję

Pierwszą propozycją Eurogrupy dla Cypru było sięgnięcie po pieniądze klientów tamtejszych banków. Depozyty warte poniżej 100 tys. euro miały zostać opodatkowane na 6,75 proc., a powyżej tej kwoty na 9,9 proc. Bunt cypryjskiego parlamentu, którego członkowie woleli zaryzykować raczej konflikt z Brukselą niż ze swoimi wyborcami, doprowadził do modyfikacji tego planu. Powrócono do pogwałconej pierwszą propozycją, a gwarantowanej wcześniej przez UE, zasady nietykalności drobnych depozytów (do 100 tys. euro), przerzucając koszt operacji na wielkich inwestorów. Wśród nich istotną część stanowią powiązani z Kremlem oligarchowie rosyjscy i rosyjskie firmy państwowe. Depozyty Rosjan w bankach cypryjskich szacuje się na ok. 31 mld euro, z tego lwia część umieszczona była w przewidzianym do likwidacji Laika Bank. Oczekiwane straty jego depozytariuszy mogą sięgnąć 80 proc. wkładów.

W Moskwie dostrzega się kluczową rolę Berlina w forsowaniu twardego stanowiska Eurogrupy wobec Cypru. Nie jest to pierwsza rozbieżność interesów niemieckich z rosyjskimi. Dotąd powodem irytacji Kremla było krytykowanie w RFN rosyjskiej polityki wewnętrznej oraz aktywność niemieckich urzędników w UE w kwestii zasad rosyjsko-unijnej współpracy energetycznej. Część rosyjskich elit oskarża Niemcy o zainspirowanie wdrożenia przez Komisję Europejską antymonopolistycznego postępowania przeciwko Gazpromowi. Sięgnięcie po rosyjskie depozyty w cypryjskich bankach zaś jest ciosem wymierzonym w polityczne zaplecze Putina – prokremlowskich oligarchów rosyjskich. Kryzys cypryjski odpycha zatem Moskwę od Berlina, będącego dotąd głównym partnerem Rosji w UE. Może to prowokować Moskwę do politycznego odwetu na rządzie kanclerz Merkel. Nie oznacza to naturalnie czołowej konfrontacji, ale fakt, że z realizowanych w ostatnich dniach zmasowanych kontroli prowadzonych przez rosyjskie służby państwowe wobec wybranych organizacji pozarządowych działających w Rosji, nie wykluczono przedstawicielstw głównych niemieckich fundacji politycznych, jest symbolem nowej atmosfery w relacjach niemiecko-rosyjskich.

Wnioski dla Polski

Kryzys cypryjski przypomniał, że nastroje społeczne są takim samym składnikiem rzeczywistości, jak stan finansów banku, państwa czy UGW. Suwerenem każdego państwa zaś są jego obywatele, o ile zechcą się o tę swoją podmiotowość upomnieć, co Cypryjczycy uczynili.

Decyzje podejmowane w Brukseli są kształtowane przez splot interesów wielkich mocarstw unijnych z przemożnym wpływem Niemiec, których interesy narodowe, a nawet wewnątrzpolityczna gra przedwyborcza, mają znaczenie rozstrzygające. Pod ich wpływem rząd RFN jest w stanie lekceważyć nie tylko interesy Cypru, ale i Rosji oraz przyjmować ryzyko destabilizacji innych „chorych" krajów strefy euro poprzez podważenie zaufania ich obywateli do gwarancji bankowych w UGW. Nie ma powodu, by od tej gry dobrowolnie uzależniać polski system finansowy.

Obserwowana rozbieżność interesów niemieckich i rosyjskich jest dla Polski pomyślna. Wynikające z niej korzyści zdecydowanie przeważają nad zagrożeniami, które kryzys cypryjski niesie dla strefy euro, przynajmniej tak długo, jak długo Rzeczpospolita do niej nie należy. Stanowi to kolejny argument, by do niej nie wstępowała.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski