Byłem przekonany, że fetowanie przez Donalda Tuska nowego budżetu w UE da mu w sondażach co najmniej kilkuprocentowy wzrost. W historii jego rządów zdarzały się już podobne sytuacje. Te skoki poparcia, choć spektakularne, nie były jednak długotrwałe. Co pewien czas można było za ich pomocą ratować słabnące poparcie dla rządu. Tym razem poparcie dla samego rządu znowu spadło, a dla głównej partii rządzącej wzrosło na granicy błędu statystycznego. Jak widać, P
olacy mają już serdecznie dosyć Tuska, jego sztuczek PR-owych i beznadziejności, którą nam funduje. Czeka nas jeszcze wizyta niemieckiego szefa europarlamentu, który ma być przyjęty przez obie izby naszego parlamentu jak głowa mocarstwa. Ten spektakl może jednak obrócić się przeciwko Tuskowi. Nawet najgłupsi wyborcy Platformy pamiętają, że w czasie kiedy tę funkcję sprawował Jerzy Buzek, nikt go w Niemczech tak nie fetował. Zresztą dlaczego ktokolwiek miałby to robić? Ta funkcja niewiele znaczy. Tylko, co Tuskowi zostało? Gospodarka zdycha, kolejne kompromitacje w sprawie Smoleńska odbierają rządowi resztki wiarygodności, a afery z autostradami czy Stadionem Narodowym to już gwóźdź do trumny jego rządów. W takich sytuacjach nawet czarodziej od PR jest bezradny.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Sakiewicz