Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Szczepan Lisiewicz: „U mnie w pracy i na klatce…”. Perfidne chwyty szeptanki antyszczepionkowej

„Osobiście znam w pracy i na klatce osoby/dzieci z powikłaniami poszczepiennymi” – to jeden z wpisów pod tekstem o szczepieniach na portalu Niezależna.pl. Inny z komentujących pisze o tym, że jego dziecko jest niepełnosprawne w wyniku szczepienia. Pierwszy nasz odruch, który chce wywołać autor wpisu to współczucie, drugi obawa, że nas też to może spotkać. Czy są to wpisy wiarygodne? Według statystyk powikłania poszczepienne zdarzają się u „znacznie mniejszej” ilości pacjentów, niż 1 na 10 tysięcy. Może więc drugi autor wpisu jest jakimś skrajnym pechowcem? Ale co z tym, co zna wiele takich osób, „w pracy i na klatce”? Ile zer po przecinku wstawić, by opisać prawdopodobieństwo, że pisze prawdę? Tak działa szeptanka, bardzo niebezpieczna broń – pisze dla portalu Niezależna.pl Szczepan Lisiewicz (dawniej Piotr, o powodach zmiany imienia autora pisaliśmy już na naszym portalu).

Szczepan Lisiewicz
Szczepan Lisiewicz
arch. / niezalezna.pl

Polscy panowie, grubi i bogaci, jadący na koniach, napotkali na polu głodnego nędzarza, który zapytał, czy nie daliby mu czegoś do jedzenia. Ci dla ubawu rozcięli mu nabrzmiały z głodu brzuch i przez ranę nawpychali mu jedzenia. Nędzarz wykrwawił się i umarł. Ta mrożąca krew w żyłach opowieść wymyślona przez sowiecką propagandę powtarzana była tysiące razy na polskich Kresach. Znajdowali się nawet „świadkowie” owej zbrodni i tacy, co „znali” jej ofiarę. A potem plotkę powtarzali już w dobrej wierze zwykli ludzie oburzeni bestialstwem „polskich panów”. Oczywiście nic takiego nigdy się nie wydarzyło, a Sowieci przez tę szeptankę przygotowywali militarną agresję na Polskę.

Cecha wspólna: drastyczność i brak możliwości weryfikacji prawdy

Co łączy szeptankę antyszczepionkową z tą z pierwszej połowy ubiegłego wieku? Po pierwsze, drastyczność rzekomego wydarzenia (śmierć nędzarza i dramat dziecka), przyciągająca uwagę, szokująca, zapadająca w pamięć, nie pozwalająca wrażliwemu człowiekowi na obojętność.

Po drugie – brak możliwości weryfikacji prawdy. Wtedy nie było kanałów komunikacji, pozwalających szybko udowodnić, że to nieprawda. Dziś nie możemy sprawdzić, czy anonimowy internauta faktycznie to przeżył, czy siedzi zatrudniony w farmie trolli w Moskwie, czy też powtarza w dobrej wierze czyjeś perfidne kłamstwa.

Nie wierzycie? Nie szkodzi. Ważne, że zasialiśmy w was obawy

Nawet jeśli nie do końca wierzymy w okrucieństwo polskich panów oraz w powszechne występowanie powikłań poszczepiennych, to szeptanka zostawia ślad w naszej psychice. Nie chodzi koniecznie o to, żebyśmy uwierzyli w te brednie, a bardziej o to, by nas zdemotywować w sprawie określonego działania. Żebyśmy na wypadek sowieckiej inwazji nie bronili polskich panów, bo przecież nie do końca wiadomo, jak to z nimi jest. I nie szczepili się, bo po co ryzykować, skoro nie wiadomo, czy ta szczepionka nam zaszkodzi, czy nie.

Obie szeptanki bazują na nieufności tych, do których jest skierowana. Często nieufności uzasadnionej. Bo przecież konflikty narodowościowe na Kresach nie były fikcją (notabene stale podgrzewane były przez sowiecką agenturę). Podobnie jest teraz: nieufność Polaków wobec lekarzy wynika z dziesięcioleci doświadczeń, w czasie których każdy trafił na lekarza-patałacha. Albo na lekarza wyłudzającego łapówki czy też obojętnego na ludzkie cierpienie. Mamy wspaniałych lekarzy, ale i Tomaszów Grodzkich wśród nich nie brakuje.

Oczywiście do faktu, iż przyjmujemy szczepionkę, którą masowo szczepią się Amerykanie, Brytyjczycy czy Kanadyjczycy ma się to nijak, ale szeptanka nie bazuje na racjonalnych argumentach.

Cel zawsze ten sam: zaszkodzić Polsce

Nie ma innej metody na wygraną z koronawirusem, niż masowe szczepienia, które spowodują, że nie będzie się on mógł rozprzestrzeniać. Nie ma nic głupszego, niż jednoczesne narzekanie na obostrzenia, kłopoty polskich firm i… irracjonalne szerzenie strachu przed szczepionką. 

Szczepionka jest właśnie po to, żebyśmy mogli jak najszybciej znieść obostrzenia. Kto straszy szczepionką, działa na rzecz tego, by bankrutowały polskie firmy, rosło bezrobocie, by starsi Polacy umierali w szpitalach w samotności i by młodzież nie mogła bawić się w knajpach. Itp., itd.

By było jasne: są osoby, które szczepić się nie powinny, bo mają ku temu racjonalne przeciwskazania zdrowotne, np. związane z silną reakcją alergiczną. Nieszczepienie się jest ich w przypadku zachowaniem racjonalnym i ich nie dotyczy mój tekst. Od tego, by zapewnić takim osobom bezpieczeństwo jesteśmy my, zdrowi, którzy powinniśmy szczepić się masowo, w wyniku czego Covid i do nich nie dotrze.

Dla pełnej jasności: kampanię antyszczepionkową uważam za potencjalnie bardziej szkodliwą od antymaseczkowych bredni. Ta druga przyczyniła się do zachorowania i śmierci wielu Polaków. Ale antyszczepionkowcy próbując zahamować likwidację pandemii, mogą zaszkodzić na większą skalę.

Motywacja patriotyczna

Oczywistym jest, że od masowego udziału obywateli w szczepieniach zależy pozycja kraju na arenie międzynarodowej. Czyja gospodarka wystartuje szybciej na pełnych obrotach, ten zyska atuty w polityce zagranicznej, bezpieczeństwa, tego obywatele będą żyć na wyższym poziomie. Premier Mateusz Morawiecki ma rację, gdy mówi, że szczepienie jest patriotycznym obowiązkiem. Oczywiście nie dotyczy to osób, które mają przeciwskazania.

Teraz parę słów do osób, które będą znowu pisać, że Lisiewicz to płatny sługus rządu. Od jakichś 30 lat popieram program polskiego obozu niepodległościowego, stworzony przez braci Kaczyńskich (przez większość czas będąc w zdecydowanej mniejszości). Od tego samego czasu nie znoszę prorosyjskich pseudonarodowców, chcę żeby zniknęli ze sceny politycznej, bo praktycznie zawsze w podobnych sytuacjach zajmują stanowisko antypolskie. Wystarczająco jasne i uczciwe postawienie sprawy?

I jeszcze na koniec: mało znam się na internetowym hejcie, ale za to świetnie znam przyśpiewki kibicowskie, więc każdemu, który celowo, nieuczciwie, a nie z niedoinformowania napisał, że Lisiewicz może i kiedyś był ideowym buntownikiem, a teraz uprawia propagandę, bo mu płacą, dedykuję wszystkie epitety zawarte w piosenkach kibiców Lecha Poznań o Legii i Warszawa, i odwrotnie - Legii o Lechu. A ponadto rytualnie życzę  mu, żeby „upadł i sobie głupi ryj rozwalił”. Niech mi znawcy hejtu napiszą, czy to adekwatna odpowiedź, czy w dzisiejszych czasach w dobrym tonie jest nabluzgać bardziej?


 

 



Źródło: niezalezna.pl

Szczepan Lisiewicz