Janina Paradowska musi być wściekła, że ktoś śmiał zorganizować w Polsce Bal Dziennikarzy Niepokornych i nie wysłać jej zaproszenia. Swoje żale wylewa na blogu i "przecierając ze zdziwienia oczy", drwi, że w Krakowie odbędzie się bal - zapewne dlatego, aby uczestnicy mieli "blisko do wawelskich krypt". Podpowiada też, by "elementem dekoracji była smoleńska brzoza".
"
Okazuje się, że już nie tylko nie warto rozmawiać, także taniec nie we własnym niepokornym środowisku kala zapewne moralnie, chociaż tego do końca nie dopowiedziano" - pisze na blogu Janina Paradowska, komentując Bal Niepokornych.
A chodzi o zaplanowany na 9 lutego, organizowany przez prawicowych dziennikarzy Bal Niepokornych. W tym samym czasie w Warszawie odbywa się bal dla mainstreamowych dziennikarzy.
Z pewnością w Warszawie będą się bawić m.in. pracodawca Paradowskiej, redaktor naczelny tygodnika „Polityka” Jerzy Baczyński, który według dokumentów służb specjalnych PRL został zarejestrowany jako
tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bogusław”. Z kolei Daniel Passent, jej redakcyjny kolega, figuruje w zbiorach IPN jako tajny współpracownik o pseudonimach „John” i „Daniel”.
Odtajnione archiwa komunistycznych służb specjalnych pokazały, jak dużo w mediach było tajnych współpracowników. Dotyczyło to „Polityki”, która przez całe lata była reżimowym, kontrolowanym przez władze PRL tygodnikiem.
Paradowska zastanawia się, jak na "takim balu Niepokornych" miałby się objawiać deklarowany "brak pokory": "b
ędzie się tylko narzekać, że na przykład orkiestra źle gra, co będzie przejawem daleko posuniętego krytycyzmu" - ironizuje.
Trudno się dziwić, obserwując karierę dziennikarską pani Janiny Paradowskiej,
że może nie znać właściwej definicji słowa "niepokorność". Przypomnijmy chociażby, jak na prośbę Adama Michnika usunęła ze swojego wywiadu z Leszkiem Millerem w "Polityce" pytanie o aferę Rywina.
Źródło: niezalezna.pl
kp