Gdyby dzisiaj prymasem i przewodniczącym Episkopatu Polski był ktoś o sile duchowej abp. Tokarczuka, to inaczej toczyłyby się dzieje Kościoła polskiego.
Pierwszy raz o
śp. arcybiskupie Ignacym Tokarczuku usłyszałem w domu rodzinnym. Mój ojciec pochodził bowiem z tych samych stron, czyli z województwa tarnopolskiego. Wysłał mu nawet swoją książkę o nazwach miejscowych tych ziem. Słyszałem więc o nim jako o Kresowianinie, który w czasie wojny przeszedł bardzo trudne koleje losu. W 1939 r. weszli Rosjanie, potem były mordy UPA, z których przyszły biskup jako wikary w parafii Złotniki k. Podhajec cudem ocalał. Proboszcza i organistę oraz wielu wiernych zamordowano. Potem był rok 1945 i wypędzenia ludności polskiej. Poprzez Lwów i Katowice ks. Tokarczuk trafił na Warmię, gdzie był duszpasterzem w Olsztynie i kilku małych parafiach. Wola papieża Pawła II uczyniła go w roku milenijnym biskupem diecezji kresowej, bo taką jeszcze przed zmianą granic była diecezja przemyska, należąca od wieków do metropolii lwowskiej. Wojna dodatkowo oderwała od niej część parafii, które oddzieliła najeżona zasiekami granica. Na terenach, które pozostały przy Polsce, sytuacja też była zła. Działania obu okupantów oraz nacjonalistów ukraińskich przetrzebiły ludność polską, a co za tym idzie – sieć parafialną. Nowy ordynariusz wziął się więc za budowę kościołów i tworzenie nowych parafii.
A czynił to w sposób zdecydowany, w większości bez zezwoleń państwowych. W ten sposób przyczynił się także do umocnienia polskości na tych terenach.
Tokarczuka poznałem osobiście jako kleryk. W latach 70. najwięcej kleryków powoływano do armii z archidiecezji krakowskiej i przemyskiej. Ja także trafiłem do wojska. Wtedy się mówiło, że pobór tak dużej liczby kleryków to forma represji wobec biskupów, czyli kardynała Wojtyły i biskupa Tokarczuka, którzy występowali zdecydowanie przeciwko systemowi komunistycznemu. Od kolegów wiedziałem, że biskup ma
dalekosiężne plany. Zachęcał m.in. kleryków do nauki języka rosyjskiego, bo wierzył, że kiedyś wschodnia granica zostanie otwarta. Podziwiałem go również za sposób, w jaki rozwiązał spór z grekokatolikami w sprawie kościoła Karmelitów Bosych. Świątynia odebrana przez austriackich zaborców powróciła do prawowitych właścicieli, a unici, zgodnie z decyzją Jana Pawła II, w 1991 r. otrzymali na swoją katedrę kościół garnizonowy.
Bp Tokarczuk zaprosił mnie później już jako księdza i autora książek o Kresach. Ogromnie się tymi sprawami interesował. Urodził się koło sienkiewiczowskiego Zbaraża, dużo czytał i pisał na ten temat. Wszystko doskonale pamiętał, jeszcze z czasów przedwojennych. Dużo o tym opowiadał, był wspaniałym gawędziarzem. Mimo sędziwego wieku świetnie operował faktami, co było dla mnie zaskakujące.
3 maja 2006 r. uczestniczyłem w Pałacu Prezydenckim w Warszawie w dekoracji arcybiskupa przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła Białego.
Wiedziałem, że budował nielegalnie kościoły, wspierał Solidarność, ale ja poznałem go przede wszystkim jako miłośnika Kresów. Gdy napisałem w 2008 r. książkę „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”, zaprosił mnie ponownie. Zawsze miał swoje zdanie i ciekawość świata. Swoją inteligencją ogarniał wiele rzeczy. Ostatni raz spotkaliśmy się 24 lipca 2011 r. Przywiozłem mu nowo wydaną książkę „Nie zapomnij o Kresach”. Po swojej okazałej rezydencji poruszał się za pomocą chodzika, był zniedołężniały, ale bardzo sprawny intelektualnie. Interesowała go ogromna ilość spraw. Nie tylko te, które dotyczyły jego archidiecezji.
Był
ostatnim członkiem Episkopatu Polski urodzonym w archidiecezji lwowskiej, Kresowianinem z krwi i kości. Takim go zapamiętam.
Na jego pogrzebie zabrakło prezydenta RP, premiera i marszałek Sejmu, a przecież chowano nie tylko arcybiskupa katolickiego, ale i wielkiego patriotę, kawalera Orderu Orła Białego. No cóż, obecne władze niewiele widzą poza warszawskimi rogatkami i czubkiem własnego nosa. Przy tej okazji pozwolę sobie na refleksję:
gdyby dzisiaj prymasem i przewodniczącym Episkopatu Polski był ktoś o sile duchowej abp. Tokarczuka, to inaczej toczyłyby się dzieje Kościoła polskiego.
13 bm. o g. 14 zapraszam na ormiański „chrzest wody” w kościele oo. Dominikanów we Wrocławiu.
Źródło: Gazeta Polska
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski