Zbliża się Boże Narodzenie, więc spokojnie możemy założyć, że na kilka dni, a może nawet tygodni większość naszych celebrytek-rewolucjonistek odłoży swoje radykalne przekonania do szuflady.
Walka o „prawa kobiet” to poważna sprawa, ale choinki, Mikołaje i renifery też mają swoje prawa. A reklamy, dzięki którym zarobią grube pieniądze, same się nie zagrają.
Czekają nas więc zapewne tymczasowe „nawrócenia”. Celebrytki nie będą już chciały palić kościołów, wybierając zamiast tego słodkie zdjęcia na tle świątecznych symboli.
Niektóre nawet zaśpiewają kolędy wielbiące narodziny Zbawiciela. I to właściwie idealnie pokazuje jedną z prawd o tym proteście. W teorii odwołuje się on do najszczytniejszych haseł, zaś jego uczestnicy chcieliby się widzieć jako forpoczta zmian i radykalnej rewolucji. A w rzeczywistości są produktami obowiązującej na Zachodzie mody, pompowanymi przez wielkie, zachodnie korporacje. Zaś kolejni celebryci, którzy ku uciesze tłumu dołączają do nich, są tylko wynajętymi manekinami, będącymi opłacalnymi nośnikami sprzedaży. Nic więc dziwnego, że gdy przychodzi moment, w którym sprzedaż najlepiej nakręcana jest odwołaniami do rodziny, ciepła, spokoju, a nawet symboli religijnych, bez żadnego skrępowania rezygnują ze swoich wcześniejszych deklaracji. To też kolejny dowód na to, jak prawdziwe są ich „bunt” i „bohaterstwo”. Ta hipokryzja jest zresztą standardem „herosów” opozycji. Idealnym przykładem jest Matczak i casus opisany przez „Gazetę Polską”. Okazało się, że może i PiS to faszyzm i ostateczne zło, że żyjemy w państwie reżimu i totalitaryzmu, z którym nie wolno współpracować, ale pieniądze już brać od niego można, co udowodnił Matczak, przyjmując od Ministerstwa Edukacji pół miliona złotych. Te wszystkie przykłady przypominają mi rysunek Krauzego, na którym jeden mężczyzna mówi do drugiego: „Pamiętaj, tej ręki nie podajesz, a tę rękę wyciągasz po pieniądze”. Bo jak widać, kasa jest dla tych ludzi najważniejsza. Cała ich nienawiść do PiS to prosty efekt tego, że nie dostają od niego wystarczającej dla nich ilości pieniędzy (czym jest dla takiego Matczaka pół miliona). Że PiS nie chciał ich przekupić. I chyba dobrze, że nie chciał, patrząc na poziom tych ludzi.