W ostatnią sobotę na krakowskim Rynku Głównym odbył się wiec wyborczy Rafała Trzaskowskiego, kandydata PO na prezydenta RP. Oglądając relacje z tego spotkania, nie mogłem wyjść ze zdumienia, że aż tylu mieszkańców Krakowa przyszło, by uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Trzaskowski, tak jak w 2015 r., kiedy był liderem PO w wyborach do Sejmu w okręgu krakowskim, chcąc przypodobać się mieszkańcom Krakowa, wspominał swoją krakowską rodzinę, mówił, że wychodzi „na pole” i oczywiście nie zapomniał zaatakować obecnej władzy. To może warto przypomnieć, że w wyborach w 2015 r. obiecywał: „Jedynka w Krakowie to wielki zaszczyt – chcę się koncentrować na tym, żeby Kraków umacniał swoją pozycję jako stolica polskiej innowacyjności”, co skończyło się paroma wykładami dla krakowskich studentów. Startując natomiast jako kandydat na prezydenta Warszawy, w rozmowie z Przemysławem Harczukiem dla „Super Expressu” bez żenady stwierdził: „Każdy wie, że gdy kandydowałem w Krakowie, puszczałem oko do krakusów jako polityk urodzony i wychowany w Warszawie. Nie robiłem z tego żadnej tajemnicy”. Dlatego może dziwić krótka pamięć i ciepłe przyjęcie Trzaskowskiego przez racjonalnie myślących krakusów.